sobota, 31 października 2015

Czerwona sukienka

Moje ulubione opowiadanie, dla chwili zadumy i zamyślenia.

"Mama odchodziła. W szafie wisiała jej czerwona sukienka, blizna pośród starych ubrań, które nosiła przez całe życie. Posłali po mnie. Gdy ujrzałam mamę, od razu wiedziałam, że to koniec. To wtedy zobaczyłam tę suknię.
- Mamo, ona jest taka śliczna… Nigdy Cię w niej nie widziałam.
- Bo nigdy jej nie włożyłam – odparła znużona. – Usiądź, Millie. Zanim odejdę, chciałabym odwołać kilka lekcji, których ci udzieliłam. Jeżeli to w ogóle możliwe, Millie…
Usiadłam obok niej. Wzięła głęboki oddech.
- Teraz, gdy dotykam śmierci, dostrzegam więcej, niż kiedykolwiek przedtem… Tak… Uczyłam cię dobra, ale uczyłam cię źle…
- Co masz na myśli, mamo?
- Cóż, zawsze sądziłam, że dobra kobieta nigdy nie dopomina się o swoje, że stworzona jest, by służyć innym. Zrób to, zrób tamto, dbaj o potrzeby innych, a swoje pragnienia zachowaj na potem. Być może, któregoś dnia, przyjdzie i na nie kolej… To oczywista bzdura. Takie właśnie było moje życie, wciąż pamiętałam o twoim ojcu, chłopcach, twoich siostrach, o tobie…
- Robiłaś wszystko, co w twojej mocy, mamo.
- Oj, Millie, i na cóż to było? Wszystko dla innych… Nie rozumiesz? Uczyniłam wam rzecz najgorszą: nie prosiłam o nic dla siebie. – Twój ojciec jest w pokoju obok. Jest zdenerwowany, wpatruje się bezradnie w sufit. Gdy doktor mu powiedział o mnie, przyjął to strasznie. Przyszedł do mnie i niemal wydarł ze mnie resztki życia.
- Nie masz prawa umrzeć, słyszysz!!! Co będzie ze mną???
- „Co będzie ze mną” – jeszcze nie raz to usłyszysz, gdy umrę. Millie, on nawet nie wie, gdzie trzymamy patelnię… A dla was, dzieciaki… Wciąż byłam na zawołanie, zawsze pierwsza na nogach, ostatnia szłam spać, tak przez siedem dni w tygodniu. To ja zawsze jadłam spalone tosty i najmniejszy kawałek ciasta… Patrzę teraz na twoich braci i gdy widzę, jak oni traktują swoje żony, robi mi się niedobrze… To ja ich tego nauczyłam, a oni byli pojętnymi uczniami. Każdy grosz przeznaczałam na wasze ubrania, wasze książki, nawet jeśli nie było takiej potrzeby. Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek wybrała się do miasta, by kupić coś pięknego dla siebie. No, może poza tamtym razem, gdy kupiłam tę czerwoną sukienkę. Zaoszczędziłam 20 dolarów i miałam nimi zapłacić za zmywarkę, jednak tak się złożyło, że wróciłam do domu z tym dużym pudełkiem… Ale mi się oberwało od twojego ojca! „A gdzie ty chcesz to niby włożyć? Wybierasz się do opery czy co?” Miał rację. Nigdy jej nie założyłam, tylko ten jeden raz, gdy przymierzałam ją w sklepie. Och, Millie, gdybym jakimś cudem mogła pokonać tę chorobę, zobaczyłabyś zupełnie inną matkę. Tyle czasu nie brałam nic dla siebie… Nie wiedziałabym chyba, jak się do tego zabrać, ale nauczyłabym się, Millie, nauczyłabym się. 
Mama umierała. W szafie wisiała jej czerwona sukienka, blizna pośród starych ubrań, które nosiła przez całe życie.
W ostatnich słowach mama prosiła mnie:
- Wyświadcz mi przysługę, Millie, i nie idź moimi śladami. Obiecaj mi to.
Obiecałam.
Wzięła głęboki oddech. Po raz pierwszy wzięła coś dla siebie. Swój okruch śmierci.” 
Kathleen Collinson


14 komentarzy:

  1. To bardzo smutne i piękne:))Wiele z nas powinno wyciągnąć z tego naukę:)))Pozdrawiam serdecznie:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czasami się zastanawiam ile razy można przewartościować swoje życie, albo czy można kolejny raz to zrobić, i zaraz los mi odpowiada "MOŻNA"... warto jest żyć tak jakby jutra miało nie być szanując innych, ale przede wszystkim siebie... dla mnie to dobra lekcja, kolejna lekcja życia :)
      Reniu ściskam serdecznie

      Usuń
  2. Ja to zrozumiałam w tym roku.....zaczęłam robić sobie zakupy......i jakoś nikt nie jest przez to biedniejszy, choć ja mam wyrzuty sumienia, zawsze dla Innych.....
    Trzymaj się Justyś

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu moja czerwona sukienka to "dżemowanie", wyjść z domu, zamknąć za sobą drzwi, wcisnąć pod samą scenę i dać się ponieść muzyce - to moje i tylko moje :)
      ściskam Was serdecznie

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. dokładnie, dlatego warto robić wszystko byśmy nigdy tego nie czuli
      uściski Andrzeju

      Usuń
  4. Witaj Kochana Justynko!
    Przypomniałaś nam to bardzo piękne, refleksyjne opowiadanie.
    Tak bardzo cieszę się, że wróciłaś do wirtualnego świata. Tym samym dałaś nam cząsteczkę siebie. Naj­większa i naj­szczer­sza miłość zaw­sze będzie mat­ki do dziec­ka.
    JEDNAK TA MATKA MUSI POMYŚLEĆ RÓWNIEŻ O SOBIE.
    NIECHAJ NIGDY TEGO NIE ZAPOMINA.

    JUSTYNKO, CAŁUJĘ I ŚLĘ MOC SERDECZNOŚCI:)*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eh Lusiu ciężko jest mi powrócić na dobre, jakoś trudno się w tym wszystkim odnaleźć, a napisać wpis od początku do końca to wyższa szkoła jazdy... prawdą jest również to że z nową chorobą Gabrysia przybyło mi dużo nowych obowiązków albo sama je sobie wymyśliłam ;) jestem cały czas w tym wirtualnym świecie tylko gdzieś z boku, wy wszyscy daliście mi dużo siły i wiele pozytywnych emocji i gdy zbyt długo do Was nie zaglądam to po prostu tęsknię :) staram się do Was zaglądać chociaż raz w tygodniu ale wtedy jest mi strasznie wstyd wy piszecie tak regularnie a ja nie zawsze mam czas zostawić jakiś króciutki komentarz...
      Czerwoną sukienkę odświeżam sobie co jakiś czas, by totalnie zagubić się w tym szaleńczym pędzie

      ściskam mocno, mocno :*

      Usuń
  5. Hmm to chyba mamy podobną garderobę. Choć zdecydowanie wolę tą jasną, poetycką przyozdobioną kolorem zimy :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mamy, mamy :) choć moja przez ostatni czas bardzo się wzbogaciła w różne odcienie czerwieni i czyni mnie to jeszcze bardziej szczęśliwą :*

      Usuń
  6. Piękne. I takie życiowe... Po prostu brak mi słów do skomenowania...

    OdpowiedzUsuń
  7. Rzeczywiście dające do myślenia... jejku ale to smutne... szukanie równowagi jest bardzo ważne...to fakt, trzeba dbać o siebie i swoje marzenia .. nie tylko robiąc to dla siebie, ale też dla innych. ...Szanować siebie i swoje potrzeby...to ważne! bardzo ważne! ...natchnęłaś mnie :) - Idę dziś sama ze sobą na spacer - wezmę tylko mp3 z moją ulubioną muzyką i sobie pospaceruję...

    OdpowiedzUsuń
  8. to prawda, że opowiadanie jest smutne, ale bardzo prawdziwe... i niestety muszę to dodać, wiele osób wśród nas tak żyje...
    uwielbiam opcję spacerowania z muzyką ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kochani, z okazji świąt chciałabym Wam życzyć dużo zdrowia i szczęścia. Aby ten czas spędzić w prawdziwie rodzinnej atmosferze w wzajemnej miłości i zrozumieniu. Zaś Gabrysiowi życzę sukcesywnych postępów w drodze do sprawności. I może aby ten nadchodzący rok okazał się dla niego bardziej łaskawy pod względem zdrowotnym niż miniony.
    Jeszcze raz - Wesołych świąt!

    OdpowiedzUsuń