czwartek, 25 sierpnia 2016

Turnus - Gabryś wspomina

Kochane ciocie i drodzy wujkowie!
Dziś Wam napiszę, co u mnie słychać, bo mama to jak zwykle zajęta a u mnie tyle ostatnio się wydarzyło. 
Bardzo dziękuję Wam wszystkim, że kibicowaliście mi w trakcie mojego pobytu w CZD - mama mi wszystko mówiła :), dziś już powoli wracam do formy po operacji, dużo śpię, staram się zdrowo i regularnie jeść, często balkonuję, a jak mama znajdzie jeszcze chwilę w tym wszystkim to spacerujemy. Bardzo tęsknię za liodami i innymi smakołykami, ale mama ciągle tylko powtarza dieta, dieta i qupa, a przecież robię, co mogę. W lipcu wróciłem na rehabilitację do Dzielnego Misia i mama widząc, że radzę sobie nieźle od razu wymyśliła turnus, a ja na sam dźwięk słowa rehabilitacja robię się taki senny, że ojej... Szczerze to wolałbym pojechać na urlop:/. 
W połowie lipca, w niedzielę ruszyliśmy z mamusią w drogę, nie było jakoś daleko, ale strasznie wysoko, bo mama dość długo jechała pod górę i szczerze to mam wrażenie, że zamieszkaliśmy na totalnym odludziu : / bo wokół nas nikogo nie było, dopiero na stołówce spotykaliśmy ciocie i inne dzieci i na zajęciach oczywiście. Mama nic mi nie mówiła, ale chyba wyjechaliśmy za granicę, bo ciocie na spotkaniu powitalnym rozdały wszystkim dzieciom paszporty, a po każdych zajęciach zbieraliśmy w nich wizy... Więc wyobraźcie sobie jak wszystkie dzieci musiały się starać, dopiero po zebraniu wszystkich wiz mogły wrócić do domu. 
Ja sam ciężko pracowałem, no starałem się:) miałem dwie super ciocie od basenu, aż trzech neurologopedów, dwie psycholożki, ciocię od terapii ręki, integracji sensorycznej i jeszcze jedną od AAC. I choć ciocia Gabi obiecała mi, że tak jak w zeszłym roku będę miał dużo mniej zajęć niż inne dzieci, to jak tak liczyłem i liczyłem to wydaje mi się, że coś chyba ciocia mi naściemniała z tą ilością... 
Najbardziej lubiłem zajęcia na basenie. Ciocia Asia to moja miłość już od kilku lat :) z nią na basenie robiłem już wszystko - pływałem, nurkowałem a nawet spałem, ciocia jest zawsze taka cieplutka aż miło się do niej przytulić, a w jej ramionach od razu zasypiam. W tym roku pracowaliśmy nad przywróceniem moich dawnych umiejętności (po zeszłorocznym szpitalu zapomniałem jak się robi różne rzeczy...), zaczęliśmy od nauki robienia ppfffff ppfffff do wody i powolnego zanurzania, potem to zanurzaliśmy się coraz głębiej i głębiej, aż po sam nos, aż pod koniec turnusu wróciliśmy do nurkowania, a ja byłem taki dzielny, że nawet odrobiny wody się nie napiłem, choć kiedyś nurkowaliśmy z ciocią to więcej i dłużej. Ale mama ciągle powtarza, że jest bardzo dumna i szczęśliwa, bo powolutku odrabiam straty. 


czasami na basen przychodziła ciocia Ewelina :) ale było wesoło
a może dziś nic nie będziemy robić?
jednak się nie udało nic nie robić :/ nurking
mogę nurkować ale będziesz mnie pilnować :/
Ciocia Ania pracowała ze mną metodą Watsu, to metoda, która łączy ze sobą relaks (elementy masażu shiatsu) i rehabilitację w wodzie. Pomijając te wszystkie regułki ta metoda to totalna rozkosz, przespałem wszystkie zajęcia, mama stwierdziła, że chyba coś we mnie jest z delfinka, bo nie dość, że jestem taki super to wodzie mógłbym mieszkać i czuję się jak rybka :) a ciocia Ania dodała, że do tej metody jestem najlepszy na turnusie. Nie wiem czy ktoś z Was kiedykolwiek próbował, ale sen w wodzie bardzo regeneruje. Musicie poprosić mamusię może napisze Wam coś więcej o tym całym Watsu. 





Mama od mojej ostatniej operacji marzy by sprawność mojej buzi wróciła, bym jadł tak jak kiedyś, czyli żebym odgryzał, przeżuwał i przełykał - sprawniej, a do tego bym znów pił z kubka i ze słomki, ale ja się boję rurek po tych wszystkich intubacjach i respiratorach i nie wiem czy kiedykolwiek odważę się zaciągnąć w silikonową rurkę :/. Właśnie, dlatego wpadłem pod opiekę aż trzech logopedów, dodam, że męczyli mnie niemiłosiernie :/ ciocia Gabi i wujek Bartek codziennie maltretowali moją buzię Moralesem, niektóre sekwencje tego masażu nie są przyjemne, dlatego broniłem się jak mogłem, zasłaniałem ręką, odkręcałem buzię, odpychałem ich a nawet chciałem uciec... ale co ja mogę taki malutki. Ciocia Gabi zna mnie już prawie dekadę i doskonale wie, czego nie lubię, a potem zawsze przekupuje mnie buziakami i weź tu się na nią gniewaj... 
wszystkie chwyty cioci Gabi - no prawie wszystkie :/
ciocia odkryła, że lubię śliwki...
wymęczyła... a na koniec ukradła buziaka
Wujek Bartek zarażał mnie swoim spokojem, szczerze to nie wiem jak on to robił, że nawet nie zdążyłem się zdenerwować i było już po masażu. 
Ciocia Ewelina przekupiła mnie swoim aksamitnym głosem, do dziś zastanawiam się skąd ona wiedziała, że ja lubię zajęcia śpiewane, bo jak już zaczarowała mnie tym śpiewaniem to wciskała we mnie picie, z kubka, to był podstęp... ale dość efektowny, bo z nadal z dużą niechęcią, ale coraz częściej podpijam z kubeczka. 
Ciocia Ewelina to była super, do żucia przemycała krówki ciągutki i dużo innych smakołyków, mama wtedy miała trochę groźną minę, za to ja byłem bardzo szczęśliwy.
Ciocia Marlena od SI na turnusie Elfowym była pierwszy raz, zupełnie nie wiem skąd wiedziała, co lubię i choć na pierwsze zajęcia trafiłem z fochem - bo były bardzo wcześnie, to wracałem już z wielkim bananem na buzi i z niecierpliwością czekałem na kolejne. 
Kiedy ciocia Ewa wyjechała ciocia Ewelina przejęła kontynuację zajęć z AAC
dopóki nie odpowiedziałem jej "dzień dobry" naciskając czerwony przycisk
nie chciała zacząć swoich zajęć :/
Na zajęciach u pozostałych ciotek strajkowałem, bardzo, mama skarżyła się tacie, że nawet byłem niemiły, choć ja nie kojarzę... Zdarzyło mi się w totalnym niezadowoleniu dotrzeć na zajęcia, strzelić focha, zrobić groźną minę, ale żeby być niemiłym - matka czasem przesadza. Najfajniej było jak przed trudnymi ćwiczeniami udało mi się zasnąć, wtedy ciocie nie chciały mnie budzić i dawały mi spokój. Najczęściej podsypiałem u cioci Ewy od AAC, a gdy troszeczkę z ciekawości podnosiła mi się jedna powieka musiałem ją szybko opuszczać, by przypadkiem nie przyszło im do głowy by mnie angażować do współpracy, ale pozostawienie tyle czasu do rozmów dla mamy i cioci też nie było dobrym pomysłem, bo mama teraz robi tacie pranie mózgu i każe wymyślać pomoce naukowe, które wsparłyby moją komunikację z rodzicami, wydaje mi się, że tata też do końca zadowolony to nie jest, że one tyle rozmawiały :/ .
totalny bunt na pokładzie :/
U cioci Oli i Doroty trochę zachowałem się nie po dżentelmeńsku, ale taki byłem zmęczony, strasznie złościłem się, że ciocie tak dużo ode mnie wymagają, ciocię Dorotę to nawet odepchnąłem. Obie z mamą były w szoku, że ja taki silny jestem, i mama musiała przywrócić porządek na terapii przekupując mnie liodami- szkoda, że dopiero pod koniec turnusu, bo wtedy to nawet się postarałem i trochę poćwiczyłem z ciocią Dorotą. Z ciocią Olą nadrobię niedociągnięcia w roku szkolnym, bo zajęcia z nią na stałe zapełniają mój grafik. 




ale gdy mama obiecała lody...
Do cioci Iwonki docieraliśmy zawsze ciut świt, czyli około 10, to nie moja pora do pracy, ciocia Iwonka od razu załapała i włączyła w naszą terapie tzw. rehabilitację bierną - tzn., że ciocia sama pracowała nad moimi rękami, strasznie je męczyła - masowała, dociskała, rolowała i robiła jeszcze różne inne rzeczy tylko trochę nie pamiętam, bo podsypiałem, jednak trochę mi smutno, bo nie namalowaliśmy ani jednego rysunku a zawsze takie cuda robiliśmy :/.   
I, żeby nie było, że turnus to tylko ciężka praca to opowiem Wam jeszcze o tej rozrywkowej jego części, bo mama starła się zapewnić mi jak najwięcej atrakcji. W połowie turnusu zabrała mnie na bal jaskiniowców, ale chyba trochę się pomyliły jej epoki, bo trafiliśmy na sabat czarownic, ale czarownice przyjęły nas do swojego grona jak swoich, a ja nawet na tym balu odnalazłem swoją Wilmę i wtedy to już tańczyłem tylko z nią, no czasem tylko zazdrosna mamuśka mnie porywała.


Innym razem mama zabrała mnie do turnusowego kina, na film pt. "Deep love". Mama mówi, że to film o najpiękniejszej i bezwarunkowej miłości, ale ja uważam, że to film o marzeniach, przyjaźni i pasji, występuje w nim moja ciocia Asia (właśnie ta od basenu), wujek Janusz i bardzo dużo, dużo wody. Ech ciocie i wujki, jeśli nie oglądaliście, powinniście koniecznie zobaczyć ten film, my z mamą oglądamy go, chociaż co dwa miesiące, zwiastun możecie obejrzeć tu.

A jeśli znów jesteśmy przy wodzie to muszę się Wam się pochwalić, że w tym roku po raz pierwszy zumbowłem z mamusią, właśnie na basenie. Ciocia Ania wieczorami prowadziła takie zajęcia przy głośnej muzyce i kolorowych światełkach, a my ćwiczyliśmy :) z mamy pomocą wykonywałem wszystkie polecenia cioci Ani, podnosiłem nogi i machałem rękami a mama później i tak powiedziała mi, że ćwiczyliśmy jak dwie pokraki, ale nie wierzcie jej nadawalibyśmy się na Igrzyska i na pewno zrobilibyśmy tam furorę, że o strefie medalowej nie wspomnę ;). Ech ciocie fajne ćwiczenia ktoś dla Was wymyślił :).
Pod koniec turnusu ciocie zorganizowały jeszcze jeden bal, w czasie, którego podziękowały wszystkim dzieciakom i rozdały nam dyplomy, kiedy ja odbierałem swój dyplomik pan góral zaśpiewał "ohoho, ale fajnie, ale fajnie, ale fajnie...", a potem przygrywał nam różne piosenki do densowania, super był ten bal pożegnalny, ale chyba najbardziej mnie cieszyło to, że wkrótce wracamy do domu. Myślałem już tylko o tym, kiedy znów tatuś mnie przytuli, bo wiecie, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. 
Trochę Wam ponarzekałem, ale tak naprawdę turnus był super lubimy z mamusią wyjeżdżać na turnusy organizowane przez Elfociotki, bo dla mnie to zawsze bardzo dobry i ważny czas. Dziękuję wszystkim dzięki którym mogłem wziąć w nim udział. 
Życzę Wam wszystkim udanych ostatnich wakacyjnych dni.
Ściskam Wam i same uśmiechy ślę 
Gabryś.

8 komentarzy:

  1. Mój drogi Gabrysiu widzę że turnus był udany:)))masz fantastyczne ciocie i wujki:)))byłeś bardzo dzielny i pracowity ale i Twoja mama to niezwykła osoba:))))bardzo się stara abyś był szczęśliwy:)))Pozdrawiam Was serdecznie:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda :) turnus był super choć matka uświadomiła sobie że się trochę pośpieszyła z wyjazdem bo 2 miesiące po operacji to lekko za szybko, ale gdy teraz w trakcie górskich wypraw pijemy z termosowego kubka szepce sobie pod nosem - ech warto było ;) mama się czerwieni i dziękuje za komplement :) My również serdecznie pozdrawiamy z gór

      Usuń
  2. Ale masz Gabrysiu fantastyczne wspomnienia z turnusu. Przyznam Ci się szczerze, ja też czasami podsypiałam i buntowałam się na terapiach, więc doskonale Cię rozumiem. Ale jest też coś, czego Ci zazdroszczę - to nurkowanie na basenie. Nawet ja tego nie potrafię mimo tego, że pływam nie od dzisiaj. I wiesz, tak między nami, musisz częściej wyręczać mamusię w pisaniu :D. Pozdrawiam Was serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wreszcie ktoś kto mnie rozumie :) czasem naprawdę trudno się ogarnąć i bez buntu ani rusz :) a nurkowanie to żaden wyczyn, tylko super ciocia ;) a skoro to marzenie to może warto spróbować :)
      Myślisz ciocia, że mamusia pozwoli mi częściej pisać ?
      Buziaki

      Usuń
    2. Gabciu, tak między nami, po prostu czasami musisz znaleźć taki sam przycisk, jaki był na turnusie, tylko zamiast formuły "dzień dobry" powinien "mówić" - "chcę dzisiaj napisać notatkę na blogu!". Ewentualnie możesz uderzyć ręką w stół na znak, że nie znosisz w tej sprawie sprzeciwu. Tylko wiesz, ani słowa mamie, że Cię namawiam na takie rzeczy, bo jeszcze powie, że Cię demoralizuję ;)

      Usuń
    3. No dobra ciociu coś pokombinuję ;)

      Usuń
  3. Kochany Gabrysiu
    z ogromną przyjemnością przeczytałam Twoje wspomnienia z turnusu.
    Jesteś super chłopakiem. Wiedź, że Twoja Kochana Mamusia jest godną pozazdroszczenia OSOBĄ!
    Ty doskonale wiesz, że ONA kocha Cię całym sercem jak nikogo na świecie i nigdy nie pokocha nikogo tak mocno jak Ciebie Gabrysiu!
    Zostawiam buziaki dla Ciebie Gabrysiu, Mamusi i dla Tatusia:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękujemy Lusiu za te słowa :* buziaki od nas

    OdpowiedzUsuń