piątek, 7 września 2012

Happy end?

O tym, że to szczęśliwe zakończenie, jeszcze nie mogę mówić, ale widzę światełko w tunelu. Mam wielką nadzieję, że zbliża się koniec naszych szkolnych problemów. 
Jedak od początku.
Wczoraj post pt."Pierwszy dzwonek" przeczytała Justyna - mama Bruna. Okazało się, że dwa czy trzy lata temu znalazła się w identycznej samej sytuacji. Bruno miał takie samo orzeczenie jak Gabryś, najbliższa szkoła specjalna odmówiła przyjęcia Bruna i oczywiście odesłano ich, tak jak nas, do szkoły rejonowej. Wtedy Justyna zgłosiła się do Biura Edukacji w Warszawie. Właśnie tam otrzymała pomoc i w ciągu jednego dnia Bruno został przyjęty na listę uczniów. Podpowiedziała mi, jak mam wszystko załatwić i zaopatrzyła we wszystkie potrzebne kontakty. Umówiłyśmy się, że następnego dnia z rana skontaktuję się z Biurem Edukacji. Szczęśliwa kładłam się spać - "być może jutro skończą się nasze problemy". Jednak Justyna nie wytrzymała, tego samego wieczora napisała e-maile do kilku ważnych (tzn. zajmujących wyższe stanowiska) osób z Biura Edukacji oraz do Pana Burmistrza z naszej dzielnicy.
Kiedy wstałam rano, próbowałam poskładać zadania w jakiś konkretny harmonogram. Ale zanim zdążyłam dobrze pomyśleć i udało mi się siorbnąć ledwo łyk kawy, zadzwonił telefon. Było lekko po 9.00. Dzwoniła Pani Dyrektor Gabrysiowej Szkoły, okazało się, że wszystko jest już załtwione - jeszcze dziś ma skontaktować się z nami p. Ania i umówić się na zajęcia. "Cudownie, jednak wszystko samo się rozwiązało" - pomyślałam (blondynka z różowymi myślami). Po ściągnięciu poczty zobaczyłam maila od Justyny - przesłała mi kopię. Wiedziałam już więc, skąd ten poranny telefon. Ucieszyło mnie jednak to, że Biuro Edukacji zadziałało natychmiast. To nadal nie rozwiązywało naszych problemów, ponieważ z dnia na dzień byliśmy coraz bardziej pewni tego, że musimy zrezygnować z "masowej" szkoły. Poprzedniego dnia otrzymałam wyczerpującą odpowiedź na ten temat od Rzecznika, który zaoferował również pomoc w załatwieniu wszelkich formalności. Wiedziałam, że dla dobra Biniaszka muszę walczyć o tę zmianę.
Skontaktowałam się z panią Marią Walczuk (naczelnik w BE), która w momencie naszej rozmowy znała sytuację. Zapoznała się z naszymi problemami przede wszystkim z opowieści blogowych. Było po 10.00, a ona już była po rozmowach z dyrekcjami zarówno szkoły podstawowej, jak i szkoły specjalnej. Wysłuchała mnie, wszystko mi wyjaśniła i pokierowała, co mam robić dalej. Długo rozmawiałyśmy o Gabrysiu, wytłumaczyłam jej, dlaczego wybraliśmy nauczanie indywidualne. Opowiedziałam o rozpoczęciu roku szkolnego (choć o tym też już czytała), o tym, że chcę, żeby Gabryś podlegał pod szkołę specjalną, bo wierzę, że najpóźniej w przyszłym roku będzie uczył się w niej na stałe. Nasza rozmowa bardzo mnie uspokoiła - odzyskałam nadzieję i otrzymałam cenne wskazówki na temat, co dalej mamy robić. Jak to możliwe, że nie wiedziałam o istnieniu tej instytucji?
Jutro na godzinę 10.00 jesteśmy umówieni w Zespole Szkół Specjalnych nr 90 w Warszawie, a o godzinie 13.15 mamy pierwsze zajęcia.
Czasami wydaje mi się, że w naszym kraju doszliśmy do takiego etapu, że kulturalną prośbą nie jesteśmy w stanie nic załatwić. Jeśli nie masz odpowiedniej wiedzy, nie jesteś w stanie przepchnąć się przez urzędniczą lawinę - ona i tak zepchnie cię w planowany kątek. Musisz krzyczeć i twardo rozpychać się łokciami, inaczej pozostaniesz niewidzialnym...
Na koniec chciałam podziękować Justynie - za pomoc i interwencję, panu Pawłowi Kubickiemu za szybkie i dokładne wyjaśnienie istniejących przepisów i chęć pomocy. Dziękuję również pani dyrektor Joannie Gospodarczyk i pani naczelnik Marii Walczuk oraz innym osobom z Biura Edukacji, które zostały zaangażowane w sprawę, a o których interwencji nie wiem - wasza reakcja była natychmiastowa, za co jestem bardzo wdzięczna.

3 komentarze:

  1. No!!!!!!!!!!!!!!!! Wreszcie!!! mam nadzieję, że będzie happy end. Tylko dlaczego tak???

    Śledząc w ostatnich dniach Twoje wpisy i słuchając w wiadomościach jakim to cudownym, postępowym krajem jestesmy i jak to teraz łatwiej będzie niepełnosprawnym bo Prezydent RP ratyfikował konwencje ONZ o prawach osób niepełnosprawnych..niedobrze mi sie robiło..

    Trzymajcie się, kochani:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Justynka, trzymajcie sie, oby to juz byl koniec. ja w przyszlym roku chce Martytnke do przedszkola wyslac, ale mieszkamy w malej miescinie i nie ma przedszkoli specjalnych . jest jedno samorzadowe. ciekawe jaka walke bede musiala stoczyc.
    powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem dlaczego ale odnoszę wrażenie, że dopiero wywołanie małej burzy medialnej zmusza wielu urzędników do pracy.

    OdpowiedzUsuń