środa, 13 lutego 2013

I po turnusie

W zeszły czwartek, późnym wieczorem, wróciliśmy do domu. Gabryś odsypia podróż, bardzo intensywne ćwiczenia, a przede wszystkim chorobę, która przypałętała się już w trakcie turnusu i póki co wcale nie odpuszcza. Ja powoli wracam do domowych obowiązków, przede mną stos rzeczy prania i prasowania... Ale najważniejsze - wreszcie mam chwilę, żeby coś napisać.
Za nami kolejny wspaniały turnus. To już nasz piąty wyjazd z Centrum mowy i ruchu Elf. I po raz kolejny nie zawiedliśmy się, ciotki Elfianki znów zapewniły nam 10 dni bardzo intensywnej - zwłaszcza dla Gabrysia - pracy. W naszym grafiku codziennie mieliśmy od 5 do 7 terapii, co dawało nam do 6 godzin wymagających ćwiczeń. Każdy dzień zaczynaliśmy zajęciami grupowymi według metody Weroniki Sherborne, prowadzonymi przez panią Kasię (poznaliśmy ją w zeszłym roku). Gabryś bardzo lubi taki rodzaj zajęć, pracuje na nich z pomocą mamy lub innych dzieci (ja muszę przyznać, że dla mnie to prawie aerobic). W tym roku byliśmy w jednej grupie z Bartkiem, Wojtkiem, Filipem i Gabrysią. Poczynania dzieciaków czasem mnie zaskakiwały... Bardzo się cieszę, że trafiliśmy do tej właśnie grupy, bo ona moim zdaniem była najfajniejsza.
Gabryś z Gabrysią - ja nie wiem czy Wy to widzicie, ale ona trzyma go za rękę...

Następnym stałym punktem naszego grafiku były zajęcia z neurologopedą, które prowadziła ciocia Gabrysia - to właśnie z nią pracujemy regularnie w stolicy. Ciocia znów wysoko postawiła poprzeczkę Biniaszkowi, między innymi postanowiła go nauczyć dmuchania (urodziny za niecały miesiąc, kto wie, może po raz pierwszy młody sam zdmuchnie świeczkę...?). O tym, w jaki sposób to robiła, obiecuję napisać w przyszłości.
Dmuchanie to jednak bardzo trudna sprawa :D
W naszym grafiku mieliśmy jeszcze rehabilitację i masaż prowadzone przez pana Mariusza i tu muszę przyznać, że było ciężko. Gabryś, gdyby tylko umiał, uciekłby spod rąk nowo poznanego wujka... Było mi bardzo przykro, kiedy Gabryś płakał, ale widząc jego coraz ładniej wyglądające plecy (skolioza troszkę się zmniejszyła) wiedziałam, że oboje musimy być silni i jakoś przetrwać trudne ćwiczenia. Dla złagodzenia bólu po rehabilitacji i rozluźnienia spiętych mięśni prawie każdy dzień kończyliśmy na zajęciach w basenie z ciocią Asią. Ciocia, zachwycona zmianami, które nastąpiły w funkcjonowaniu Biśka, jeszcze więcej wymagała, a mama stała przy basenie i przecierała oczy ze zdziwienia: "czy to na pewno moje dziecko buszuje tam w wodzie?"
Kolejnym miłym zaskoczeniem była dla nas obecność na turnusie cioci Ewy - ucieszyłam się bardzo, widząc znajomą buzię. Poznaliśmy się na naszym pierwszym turnusie, kiedy Gabryś miał ledwo dwa lata. Ciocia Ewa przez te wszystkie lata prowadziła z naszym synkiem wiele rożnych terapii i zawsze byliśmy zachwyceni, bo dla Ewy ważne są najmniejsze szczegóły w ciele młodego. Ciocia Ewa prowadziła zajęcia z integracji sensorycznej, na które my notorycznie się spóźnialiśmy...
terapia ręki - przypinanie spinaczy
Zajęcia z terapii ręki prowadziła Iwonka - to już nasz trzeci wspólny turnus, więc dobrze są jej znane możliwości Gabrysia. Tym bardziej, że mailowo omawiamy wszystkie problemy związane z pracą małych paluchów. Malowanie, ugniatanie, przeplatanie, zapinanie, naciskanie, paluszkowe masażyki i wiele innych - tak właśnie ciocia wprowadzała Gabrysia w plastyczny świat motoryki małej. Gabryś wtedy w zasadzie miał zupełnie inny plan pracy dla swoich rączek... ale ciocia mimo to skutecznie realizowała swoje założenia.
Nasze ostatnie zajęcia to terapia pedagogiczna połączona z terapią widzenia i grupowe zajęcia polisensoryczne, które prowadziła pani Dorota - o tych obiecuję napisać więcej. 
turnus się skończył
czas na gratulacje od mamusi - Gabryś był baaardzo dzielny

W drugim tygodniu turnusu przyjechał do nas tatuś. Binio, choć wieczorami zaczynał już gorączkować, bardzo się ucieszył i pomimo coraz gorszego samopoczucia dzielnie ćwiczył każdego dnia - może chciał, żeby tata był z niego dumny... Albo po prostu lubi te ćwiczenia i wszystkie Elfociotki. Niestety, skupisko dzieci niesie za sobą niebezpieczeństwo złapania jakiegoś wirusa. Wystarczy, że jedno przywiezie gila, a reszta w moment go łapie - nas tym razem również nie oszczędziło.
Udało nam się dotrwać do końca turnusu, odwołaliśmy tylko jedne zajęcia na basenie. Wracając do domu, zatrzymaliśmy się na obiad u naszych znajomych, Agi i Marcina - poznaliśmy się kilka lat temu na jednym z turnusów i zawsze z radością się spotykamy. Aga, widząc Biniaszka tak chorego, załatwiła nam wizytę u pediatry w Ciechocinku. Zapalenie gardła i maleńkie nacieki do uszu - to coś dumnie, poza wszystkimi sukcesami, wieźliśmy do domu. Antybiotyk i stos innych leków - tak dla nas zakończył się turnus. Liczyłam, że w domu Gabryś szybko dojdzie do siebie, ale antybiotyk nie zadziałał. Wczoraj po 5 dniach stosowania wstawiliśmy nowy, Gabrysia nadal męczy straszny kaszel i do tego wróciła wysoka temperatura.

Obiecuję wrócić jeszcze do turnusu, ale dziś, proszę, trzymajcie za nas kciuki, bo tak chory Binio jeszcze nie był...

16 komentarzy:

  1. Nic się nie zmieniło na turnusach po tylu latach z tego, co czytam i widzę po fotkach :-). Miłe uczucie . Sherborne wręcz uwielbiałam, ale może dlatego, że dla mnie to nie była stricte rehabilitacja hihi, w kocach też się bujaliście?
    Brawo za wytrwałość Gabryś Jestem z Ciebie dumna!! Tyle już pokonałeś to i wygrasz z tym choróbskiem:-). Ciepłe uściski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewa ja bardzo lubię turnusy za całokształt :))) dokładnie tak samo traktuję Sherborne - choć dla mnie niektóre ćwiczenia to wyzwanie... było bujanie w kocu, jeżdżenie na kocu i oczywiście lubiana tak bardzo przez Binia chusta. Czy kiedyś dzieci też tak ją lubiły?
      uściski ślemy

      Usuń
    2. Barrrdzo lubiły, więc Bisiek nie jest w tej kwestii wyjątkiem.

      Usuń
  2. Buzia Gabrysia na zdjęciach zadowolona, więc turnus się podobał- najważniejsze! Szkoda tylko, że ktoś gilem zaraził Gabrysia. Życzymy Gabrysiowi szybkiego powrotu do zdrowia. Pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, turnus naprawdę udany, myślę że znasz to uczucie kiedy liczysz na dobre efekty a tu taki klops i chorowanie... Dzięki za wsparcie i jeszcze raz gratuluję Kubusiowi :) trochę zazdraszczam ale w dobrym tego tego słowa znaczeniu :) ściskam serdecznie

      Usuń
  3. Justynko, wracam kolejny raz do Twojego postu.
    Zmartwiłam się, że Gabryś w dalszym ciągu jest chory. Nie dosyć, że choroba nie przeszła to jeszcze się wzmogła. Zaraził się gilem a teraz choróbsko przeszło w ostry kaszel. Wysoka temperatura? może to zapalenie oskrzeli?
    Przypuszczam, że padasz ze zmęczenia.
    Trzymam kciuki. Gabryś jest silny, życzę mu by wszystko wrócił do zdrowia.
    Z zadowoleniem patrzę na Wasze zdjęcia z turnusu. Gabryś jest bardzo zadowolony i szczęśliwy.
    Przesyłam buziaki.
    Lusia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lusia, niestety masz rację to już zapalenie oskrzeli... choć ja bałam się już o płuca..., temperatura dochodziła do 39 - dalej jej nie pozwoliłam, poprosiłam panią doktor o zmianę syropu wykrztuśnego i Gabryś ładniej odkasłuje :) ale dużym problemem jest jego niejedzenie... jak dziecko ma wyzdrowieć skoro nie je... rozumiem że może boleć go gardło i tłumaczę mu że musi jeść żeby szybciej wrócić do zdrowia,
      jestem zmęczona ale psychicznie bardzo boję się o niego...
      Z turnusu będą jeszcze zdjęcia, z terapii z balu i z nad morza :) obiecuję
      ściskamy serdecznie
      Justyna

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. Dzięki Aga, przekazałam - może ciebie się posłucha...
      uściski kochana

      Usuń
  5. Życzę wam dużo zdrowia i siły:Widać że na turnusie było fajnie:Pozdrawiam i zdrówka Gabrysiowi życzę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Reniu, mam nadzieję ze w weekend napisze ze jest lepiej
      na turnusie było super - uściski ślemy

      Usuń
  6. Widzę że dodaliście nowy post niestety u mnie się nie pokazuje nie wiem czemu:)))Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Reniu, wczoraj szalał mój internet i ten post to skutek tych szaleństw, post nie miał się pojawić bo ja go wczoraj usuwałam a on się opublikował... dlatego przepraszam :) obiecuję posta o naszych nadmorskich wycieczkach mam nadzieję że jeszcze w weekend
      ściskam serdecznie

      Usuń
    2. Justynko, u mnie wczoraj i dzisiaj szaleje ...Blogger. mam trudności z napisaniem komentarzy.
      Justynko Kochanie, zdążysz napisać...Proszę, odpocznij. Oszczędzaj siły. Wiem, że Robert pomoże ale Ty jesteś z Gabrysiem cały dzień...
      I cały dzień na obrotach.
      Ślę dla Was moc uścisków i pozdrowień!
      Lusia

      Usuń
  7. Justyna trzymajcie się dzielnie! Jak Maja ostatnio chorowała to też przeszła to bardzo ciężko, ale dała radę i Gabryś też da radę ! Jestem z Wami! Trzymajcie się, pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Kasia! pamiętam jak bardzo chorowała Maja... z przerażeniem czytałam Twoje wpisy, zawsze serce boli jak dziecko choruje a kiedy to trwa tak na maxa długo pojawia się strach... ja z niecierpliwością wyglądam wiosny - choć sanki jeszcze zalegają w mieszkaniu proszę Boga o ciepło - w trybie pilnym ;)

      Usuń