piątek, 15 lutego 2013

morze

"Tam dojadę, gdzie graniczą Stwórca i natura" Adam Mickiewicz
Mielno, rok 2008, zdjęcia wykonał Krzysztof Miłkowski
Kiedy mówię znajomym, że wyjeżdżamy na turnus zimowy nad morze, wszyscy się śmieją, bo niby robimy wszystko na odwrót - latem jedziemy w góry, a zimą jeździmy nad morze. Często słyszę "morze zimą... przecież taki wyjazd jest bez sensu, zimno, wieje, łatwiej złapać przeziębienie, a poza tym jakie w tym czasie są tam atrakcje...".
Dąbki - styczeń 2012 r.
A my po prostu unikamy letniego nadmorskiego zgiełku. Ja wręcz uwielbiam tamtejszą zimową ciszę, dlatego tak bardzo lubię wyjazdy nad morze o tej porze roku. Wtedy nasz Bałtyk jest najpiękniejszy. Fakt - nie poleżę plackiem na plaży, nie popluskamy się z Biniem w morskiej wodzie, choć ta nawet w środku lata do najcieplejszych nie należy, nie siądziemy wieczorem na plaży, by podziwiać zachód słońca. Mamy za to magiczne nadmorskie widoki namalowane przez śnieg i mróz. Piasek jest lekko zmrożony, więc wózek lekko jedzie. Uwielbiam zimowy nadmorski spokój, powietrze przesycone jodem - wtedy naprawdę wypoczywam. Spacer w takiej scenerii jest niesamowitą atrakcją. Od 6 lat regularnie co zimę wyjeżdżamy na turnusy nad morze. Początkowo odwiedzaliśmy Mielno, od dwóch lat jeździmy do Dąbek. Zawsze staramy się, aby spacery nad morze były stałym punktem każdego spędzanego tam dnia. A atrakcje, choć nie są nam specjalnie potrzebne, pojawiają się same. W tym roku towarzyszyły nam podczas każdego spaceru.
Mielno, styczeń 2009 rok
Jadąc z Gabrysiem na turnus zastanawiałam się, jakie morze będzie w tym roku i czym nas zaskoczy. Opowiadałam mu o naszych spacerach z poprzednich lat, o szumie morskich fal, którego zawsze lubiliśmy słuchać i o ptakach, dla których codziennie wynosiliśmy pieczywo z hotelu. Kiedy minęliśmy Trójmiasto, miałam ogromną ochotę zjechać gdzieś w kierunku morza, zobaczyć, jakie jest. Pogoda sprzyjała malowniczym widokom, ale wiedziałam, że Gabryś jest już zmęczony, i że jemu w tym momencie najbardziej potrzebny jest odpoczynek (od 5 rano byliśmy w trasie), więc ostatecznie postanowiłam szybko dotrzeć do ośrodka.
Na wieczornym spotkaniu z organizatorami turnusu otrzymaliśmy nasz plan zajęć i trochę się zmartwiłam - wiedziałam, że będzie nam trudno wygospodarować czas na codzienne spacery. Już w poniedziałek udało nam się jednak po raz pierwszy wybrać nad morze. Byliśmy tam w południe, ale było jakoś szaro, a samo morze nie przypominało tego z moich wspomnień. Ale i tak było piękne i tajemnicze. Plaża trochę się zmieniła, pośrodku powstało coś w rodzaju mini wydmy - stwierdziłam, że to musi być pozostałość po zeszłorocznych "cofkach". Ambitnie zaciągnęłam wózek pod samą wodę - przecież Gabryś musiał zobaczyć morze, posłuchać szumu fal i pomóc mi w karmieniu ptaków, czym był bardzo zachwycony.
Górka, która nas pokonała
Kiedy wracaliśmy, było trochę ciężej przemieścić się przez plażę z wózkiem. Małą wydmę jakoś pokonaliśmy, ale kiedy musiałam wciągnąć wózek z Gabrysiem pod dużą wydmę, odpadłam... Duża góra piachu zasypana śniegiem i do tego strasznie śliska (po kilku dniach okazało się, że wystarczyło zmienić buty) - tego nie odczułam, jak z niej schodziłam. Próbując wczołgać się pod górę robiłam krok do przodu i dwa w tył... "Kurczę, pewnie już podają obiad, jestem ciekawa czy doczłapię się na tę górkę do 14... (o 14.00 w hotelu kończyła się pora obiadowa)" - pomyślałam. Po kilku kolejnych próbach w duchu sama śmiałam się z siebie i obiecałam sobie, że to ostatni raz, kiedy robię coś ponad swoje możliwości! Po wielu próbach byliśmy tak naprawdę w tym samym miejscu. Poinformowałam Gabrysia, że pomimo tego, iż uwielbiam wozić go w jego fajowskim wózku, to jednak będzie musiał wyjść z niego i kawałek przejść sam, najlepiej na własnych nogach (tu wcale bym się nie obraziła) - bo matka z sił opadła.
Po pewnym czasie spacerujący plażą Pan dostrzegł nas i chyba domyślił się, że potrzebujemy pomocy, bo skierował się w naszą stronę. Obdarował mnie swoim kijkiem do nordic walkingu, sam szedł z drugim i w minutę byliśmy na górze. Takie to było proste... Kiedy się żegnaliśmy, podziękowałam mu, ale miałam spore obawy, czy zaraz mi nie strzeli czegoś o mojej nieodpowiedzialności. Ale Pan powiedział tylko jedno zdanie: "jestem nauczycielem, to mój obowiązek pomagać innym i uczyć tego moją młodzież. Ale zawsze z radością będę pomagał takim osobom jak pani, za życie z pasją, a czasem nawet ponad swoje możliwości, życzę jeszcze większego uśmiechu na co dzień...". Wracając, zastanawiałam się, kiedy zdążył mnie tak dobrze poznać , obiecałam sobie jednak, że to mój ostatni taki wybryk - od tej pory poniżej promenady nie schodzimy...

I zgodnie z obietnicą daną sobie ograniczaliśmy się do spacerów tylko do wydmy, ptaki same do nas przylatywały, więc nie było potrzeby schodzenia bliżej. W sobotę po obiedzie mieliśmy wolne popołudnie, około 3 godzin - żal było spędzić ten czas w hotelu. Wraz z grupą innych mam umówiłyśmy się na wspólny spacer, jednak ambitne plany zejścia nad morze miałyśmy tylko z Anią, mamą Zosi. Oboje z Gabrysiem uwielbiamy spacerki z Zosią i jej mamą, często wspólnie spacerujemy w Warszawie, jednak tamten sobotni spacer długo będziemy pamiętali. Jak się okazało dwie godziny później, to był spacer wyczynowy... 
Wydma
Ania znała skrót przez las, taki, którym szybko schodziło się na plażę. Krótką, ale bardzo wyboistą drogą szybko dotarłyśmy do wydmy. Wózek jakimś cudem się nie rozpadł, a Gabryś z niego nie wypadł. Wydma była dość stroma, ale z góry nie było tego widać, więc odważnie zjechaliśmy na dół. Dopiero na dole zobaczyłyśmy, jak to wygląda i od razu stanowczo stwierdziłam, że tamtędy nie wracam. Pod tę górę z wózkiem i Gabrysiem nie dałabym rady. Postanowiłyśmy z Anią, że pójdziemy wzdłuż morza do najbliższego wyjścia. Pokonanie tej samej odległości równoległą do plaży asfaltową drogą zajmowało nam jakieś 20 minut, a nasz sobotni spacer trwał jakieś 2 godziny...

Dzień był piękny, chwilami zza chmur wyglądało słońce, lepszej pogody nie można sobie było wymarzyć. Tylko piach już nie był zamarznięty, więc wózek wcale nie chciał po nim jechać, a kółka wręcz grzęzły i zapadały się głęboko. Wraz z Anią wózki ciągnęłyśmy za sobą, bo pchać się ich nie dało, i wzbudziłyśmy tym ogromne zainteresowanie wśród innych spacerujących (a wyszłyśmy tylko na spacer!). Gabryś oczywiście poszedł spać w najlepsze, co mnie akurat ucieszyło, bo przynajmniej nie jęczał - tym razem mama mogła sobie pozrzędzić... I Zosia troszkę się denerwowała, że mama jakoś dziwnie jej wózek prowadzi. 




Gabryś obudził się, kiedy nasz spacer przez plażę dobiegał końca, a po jego humorze mogłam wywnioskować, że się dotlenił, bardzo dotlenił. Nam pozostało tylko przeciągnąć wózki przez miniwydmę i przez tę ogromną również, co wcale nie było łatwe, pomimo tego, że śniegu już nie było.

Przez nasze ambitne pomysły spacer zdecydowanie się przedłużył, Zosia spóźniła się na naukę czytania, a my na styk wyrobiliśmy się na zajęcia na basenie... Miał być taki niewinny spacerek, a obie z Anią jeszcze w niedzielę czułyśmy go w łydkach.
Jak wspominałam już wcześniej, my, czyli Gabryś i ja, uwielbimy morze zimą pomimo braku atrakcji, bo te tworzymy sobie sami. Uwielbiamy morze zimą również pomimo strasznych chorób, które przyjechały z nami z turnusu do domu. Dziś z radością poszlibyśmy na taki męczący spacerek... Pozostaje nam wierzyć, że przede wszystkim zdrowie, ale również finanse pozwolą nam znaleźć się tam również w przyszłym roku 

19 komentarzy:

  1. Ale malownicze widoki na pierwszych fotach zazdroszczę Te pchania wózka w piachu znam z autopsji, ale dla uśmiechniętego Gabrysia warto Byliście może kiedyś w Świnoujściu? Jeśli nie to polecam. Nie umęczycie się tam ze spacerowaniem, aż tak:-) Sprawdzałyśmy z mamą latem ubiegłego roku, i ona z racji prowadzenia mego sprzętu, nie mogła wyjść z podziwu biorąc pod uwagę dostosowanie do potrzeb osób poruszających się na wózkach.
    Ściskam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewa czytałam kiedyś o Świnoujściu ale jakoś zawsze brakowało czasu żeby aż tam się wybrać :) niestety daleko...
      uściski kochana

      Usuń
  2. Morze zimą jest cudowne i widać Waszą radość, przecież o to chodzi, aby być szczęśliwym :-) tez jeździliśmy zimą :-) Piękne zdjęcia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a już nie jeździcie? mam nadzieję że jeszcze nie raz uda nam się tam znaleźć, pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Odezwała się matka, nie - siłaczka :D
      a zapomniałaś jak w zeszłym roku byłaś gotowa wodę w kałuży przelewać w poszukiwaniu pewnych aparatów, to był turnus i do tego jakie emocje - zaniosłam osobiście Frania na górę i nie było pawia ;)
      Aga uściski dla całej Waszej czwórki :*

      Usuń
  4. Najbardziej wyczynowy spacer jaki przeżyłam i bardzo wesoły:)Zosia przesyła Wam swój uśmiech...za rok powtórka:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Najpiękniejsze atrakcje są wtedy gdy sami je tworzymy:)))Jesteście roześmiani i od razu widać że morze o tej porze roku Wam sprzyja:))))Pozdrawiam i wiele takich miłych chwil życzę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Reniu, jedziemy tam ćwiczyć ale także odpocząć i zawsze bedę starała się tak układać dzień żeby znaleźć czas na takie radości ;) uściski

      Usuń
  6. A kiedy dalszy odcinek koncertu Dżemowego? ;) Ppzrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko jakie ja mam zaległości - będzie wszystko, musze tylko wygrzebać sie pochorobowego niebytu, dodatkowo od początku marca moje dziecko świętuje urodziny... więc goście, goście, goście a matka na nic czasu nie ma, ale obiecuję się sprężyć i wrzucić jak najszybciej
      pozdrawiam

      Usuń
  7. Nie jestem zaskoczona, że uwielbiasz morze zimową porą. Gapiłam się w ekran monitora. Gabryś jest taki szczęśliwy, uśmiechnięty. Patrzeć na Niego to prawdziwa przyjemność...Twoje zdjęcia są przepiękne...
    Morze zimową porą, prawdziwe cudo. Nigdy nie byłam.
    Justynko, widzę, że mimo spacerowych wyczynów, jesteście bardzo szczęśliwi. I to jest najważniejsze.
    Ślę moc serdecznych pozdrowień.
    Całusy dla wszystkich.
    Lusia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lusia polecam, zobaczyć morze z pierwszego zdjęcia to coś niesamowitego, ja cały czas na to poluję, na te 6 wyjazdów 2 raz widziałam coś takiego, ale polecam taki wyjazd bo w tym czasie można naprawdę tam odpocząć - cisza i spokój dla mnie bezcenne
      Lusiu my też z całego serca Was ściskamy
      Justyna

      Usuń
  8. To jeѕt w istοcie гenomοwany kawałek:) Ϲzаpkі
    z głów ԁla pгacujących nа rzеcz blogów.


    Here is mу page :: szkoła nauki jazdy

    OdpowiedzUsuń
  9. Kochana Justynko!
    Z całego serca życzymy Wam :
    Pogodnych Świąt Wielkanocnych,
    pełnych wiary, nadziei i miłości.
    Radosnego, wiosennego nastroju,
    serdecznych spotkań w gronie rodziny
    i wśród przyjaciół oraz wesołego „Alleluja”
    Lusia i Eryk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lusia bardzo serdecznie dziękujemy i uściski ślemy dla Was.

      Usuń
  10. Morskie klimaty są fantastyczne i myślę, że pomysł na zimowe wyjazdy w jego rejony jest całkiem sensowny. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. Jakie piękne zimowe zdjęcia nad morzem!
    Uwielbiam morze w każdej porze roku, zimą też - jest cudownie!
    Radosnych Świąt życzę:))))

    OdpowiedzUsuń