czwartek, 19 lipca 2012

Niedziela - czas odpoczynku ;)

Niedziela na turnusie to czas na odpoczynek, przede wszystkim dla dzieci, ale również dla terapeutów - przed nimi jeszcze cały tydzień pracy. My - rodzice staramy się zapewnić w ten dzień naszym pociechom jak najwięcej relaksu, niekoniecznie jednak musi nim być leżakowanie... Wolny dzień staramy się spędzić aktywnie, chodząc na spacery, zwiedzając okolicę lub robiąc inne, czasem dziwne rzeczy. Te "inne dziwne rzeczy" robiliśmy w tym roku. Jeszcze przed wyjazdem na turnus postanowiłam, że w weekend zabiorę Gabrysia na tor saneczkowy. Wiedziałam, że jeśli tylko pogoda nam na to pozwoli niedzielę oboje będziemy uczyć się czegoś nowego, czegoś, jak dla nas, trochę szalonego... 
Widok na tor z naszego balkonu
Od dnia przyjazdu do Krynicy codziennie, patrząc na cały tor z balkonu, opowiadałam Gabrysiowi o moich planach na niedzielę. Chyba nie do końca zdawał sobie sprawę z tego, o czym mówię, bo dotychczas na sankach jeździliśmy tylko zimą, ale jego oczy tak szczęśliwie błyszczały... Oczywiście miałam obawy, czy sama z nim dam radę - nigdy tego nie robiłam. Binio zresztą też, ale zawsze jeśli coś mu obiecuję to muszę to spełnić - to coś na zasadzie "mama mówi zawsze prawdę". 
Udało nam się zebrać dość liczną grupą i wszyscy, zaraz po śniadaniu, ruszyliśmy spacerkiem na tor. Biniowy tata przez swój wciąż obecny na prawej ręce gips nie chciał zaryzykować zjazdu z Młodym, więc zdecydowałam, że pierwszy raz zjedziemy wspólnie, a Gabrysiem przez ten czas zajmą się dziewczyny. Zanim wsiadłam na sanki  z Biniem musiałam sprawdzić, jaki jest tor i jak się w ogóle po nim jeździ. Oczywiście to Robert prowadził, więc i tak nie miałam szansy sprawdzić  się jako kierująca tym oto pojazdem, ale jazda na takim torze to fajna sprawa. Byłam bardzo ciekawa, jak zareaguje na to Gabryś, dlatego nie mogłam się już wycofać. Ruszyła kolejna kolejka, ja zostałam z Biniem, musiałam mu opowiedzieć o tym, jak rodzicom jechało się na sankach. Powiedziałam mu, że jest super, i on musi pojechać razem ze mną. Czekaliśmy tylko aż wszyscy wrócą, żeby nastąpiła nasza kolej. Gabryś wyszczerzył się do mnie pełnym uśmiechem, jakby chciał mi powiedzieć, że już się nie może doczekać. Zasiedliśmy w pierwszych sankach - dziś wiem, że była to nieprzemyślana decyzja. Za nami ruszyły wszystkie inne mamusie z dziećmi, bądź też te, które dzieci bały się zabrać i jeździły same. 
zbliżamy się do mety
Niestety - niby dobrze prowadzę samochód,  ale na F1 ani inne tory najwyraźniej nie nadaję się... Lubię szybką jazdę, ale tym razem musiałam się skupić nad głównym pasażerem i dodatkowo brakowało mi ręki. Kiedy tylko trochę przyspieszałam, tor nas wyrzucał na boki i wtedy zwalniałam - jeździ się fajnie, ale to wcale nie jest takie proste... Najważniejsze jednak jest to, że Biniaszkowi się podobało, przy silnym powiewie wiatru głośno rechotał. Skutek całej jazdy był taki, że doprowadziłam do korka na na torze i czułam się tak, jakby na środku Marszałkowskiej o 8.00 rano zepsuł mi się samochód... Ale nie zmartwiłam się tym, bo to nie było niepowodzenie tylko zabawa. Przekonałam się również, że tatuś bez problemu sobie poradzi z Niuniem, wystarczy, że go delikatnie przytrzyma gipsem - dotychczas i tak kierował tylko jedną ręką. W taki oto sposób załatwiłam Biniaszkowi jeszcze kilka kursów z jego ukochanym tatusiem. Dopiero wtedy mogłam zobaczyć jego rozanieloną minę, kiedy ruszyli pod górę i radość, kiedy wracali na metę. 
raz, dwa , trzy, cztery  - a co wy tak wszyscy za nami....
ojej naprawdę korek.... to ja... och jak mi przykro :P
Do ośrodka wróciliśmy pełni emocji, na styk zdążyliśmy przed burzą. Gabryś w czasie  drogi powrotnej po swojemu opowiadał prawdopodobnie o tym, co się dziś wydarzyło. Byłam jeszcze bardziej szczęśliwa, znów udało mi się sprawić mojemu dziecku trochę radości. Udało mi się stworzyć mu namiastkę innego życia. To takie moje maleńkie marzenie - pokazać Gabrysiowi, że życie to nie tylko ćwiczenia, że otacza nas piękny świat i my razem nim możemy się nim bawić, tak samo jak inne dzieci. A my, rodzice Gabrysia, przede wszystkim tego chcemy. Chcemy dawać mu jak najwięcej radości ze zwykłego codziennego dnia. 
z tatusiem zawsze jest super :)


P.S. Dziewczyny, wcale mi nie jest przykro z powodu tego korka! Cieszę się że mogłam zrobić fajnego dla Gabrysia, a że raz trochę wolniej musiałyście pojechać....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz