sobota, 6 lipca 2013

turnusowo Krynicowo

Czas na turnusie szybko leci, bo nim zdążyliśmy się obejrzeć, pierwszy tydzień już minął. Przed nami bal, w niedzielę zasłużony odpoczynek, a od poniedziałku znów ćwiczenia.
Widok na Jaworzynę, podziwiany codziennie z naszego balkonu

W niedzielę po południu szczęśliwie dotarliśmy na miejsce. Gabryś bardzo dzielnie wspierał mnie w pokonywaniu kolejnych etapów naszej trasy, nawet na chwilę nie zmrużył oka. To efekt długich rozmów, jakie Binio prowadził z tatusiem, który jeszcze przed wyjazdem zalecił mu, by pilnował, żeby mama była grzeczna w trasie, bo ma zdecydowanie dość kosztownych zdjęć, które przychodzą do nas po każdym wyjeździe. Kilkugodzinna trasa bardzo zmęczyła naszego młodzieńca, bo zasnął zaraz po przekroczeniu progu naszego pokoju. Ja mogłam spokojnie rozpakować samochód, a potem musiałam samodzielnie reprezentować naszą rodzinkę na spotkaniu powitalnym, bo Gabryś spał, spał i spał i wcale w głowie nie było mu wstawanie. To spotkanie to taka radosna chwila, bo spotykamy się z innymi rodzicami i ich dziećmi oraz ze wszystkimi turnusowymi ciociami – z niektórymi nie widzieliśmy się od roku. Na spotkaniu otrzymujemy plan zajęć na czas całego turnusu, nasz okazał się idealny. Zajęcia zaczynają się nie wcześniej niż o 9.50. Ciocie już nas znają i wiedzą, że lubimy pospać. Poza tym na tym turnusie nie ma rehabilitacji fizycznej, bo to turnus pedagogiczno-logopedyczny. Wiedziałam o tym już wcześniej, ale dopiero na miejscu przekonałam się, że to bardzo dobry pomysł. Gabryś z uśmiechem na twarzy odbywa wszystkie zajęcia (no, dwa razy próbował oszukać ciocię Iwonkę od terapii ręki i udawał, że śpi, ale ona nawet w takich sytuacjach ma plan na zajęcia, wiec dziecko zrozumiało, że nie ma co ściemniać...). W naszym grafiku znalazły się logopedia połączona z terapią Castillo Moralesa, usprawnianie funkcji pokarmowych, terapia ręki, integracja sensoryczna, aac (tzw. komunikacja alternatywna), terapia pedagogiczna połączona z terapią widzenia, aquaterapia i grupowe zajęcia ze stymulacji polisensorycznej. O części z tych terapii już pisałam, o tych nowych postaram się napisać jeszcze kilka słów. Wspaniałe jest w nich przede wszystkim to, że prowadzą je terapeuci, którzy znają Gabrysia z poprzednich turnusów.
Na terapii ręki nadal pracujemy na rozwojem motoryki małej i tu, nie chwaląc się, mogę napisać, że od turnusu zimowego poprzeczka lekko poszybowała w górę. Ciocia Iwonka dużo więcej wymaga, ale sprawność Biniowych rączek jest na zupełnie innym, wyższym poziomie. Ich właściciel na każdych zajęciach oczekuje od cioci ciekawych zadań i z radością przyjmuje każde polecenie. 

Ciocia Iwonka - ta od terapii ręki - jak zawsze, bardzo dużo wymaga
a Gabryś dzielnie wykonuje polecenia nawet te z najwyższej półki






malowanie na ścianie, to podobno jedno z ulubionych zajęć maluchów
I co mamo, dałem radę?
Na zajęciach logopedycznych u cioci Gabrysi nadal szkolimy dmuchanie i tu, uwaga (Gabrysiowi należą fanfary) – Gabrysiowi zdarza się dmuchnąć bez zaciskania noska. Oczywiście nie muszę pisać, jak dumna jest pani matka nawet z tych pojedynczych dmuchnięć.
pamiętacie tą minkę, to chwila w której przygotowujemy się do dmuchania
huuura!!! wszystkie piórka zdmuchnęliśmy i to bez zaciskania nosa :)

Bardzo lubię podglądać, jak Biniaszek radzi sobie w trakcie zajęć. Wiem, że czasem po prostu przeszkadzam, jednak kiedy Biśkowe ciocie bardzo chwalą współpracę z młodym, moja ciekawość wygrywa. Tak było też z zajęciami pedagogicznymi. Ciocia Dorotka już po pierwszych zajęciach zdała mi obszerną relację z terapii – bardzo chwaliła Gabrysia za współpracę, za zainteresowanie, za pracę wzrokiem, o którą od zawsze walczymy, a przede wszystkim za motywację, która jest ogromna. Oczywiście nie wytrzymałam i musiałam podejrzeć...
"czytanie książeczek" - z wielkim zainteresowaniem i wieloma zmysłami Binio pracuje z taką książeczką
patrzenie, patrzenie patrzenie - i choć wiem że daleko nam jeszcze do ideału to dla mnie to wielka radość, bo jakiś czas temu to było poza naszym zasięgiem

W wolnych chwilach odpoczywamy, najczęściej leżakując na balkonie, opalając się i podziwiając wspaniałe widoki. Czasem stajemy w łuskach i ortezkich, przechadzamy się po balkonie, który ciągnie się wzdłuż całego budynku, czym wzbudzamy zachwyt w mieszkających obok ciociach. 

Wieczorami spacerujemy, choć te nasze spacery możemy zaliczyć do wyczynowych. Ośrodek "Panorama" mieści się na wzgórzu Jasiennik, które położone jest prawie 800 m n.p.m. Pod tę górę nawet samochód wjeżdża z oporami, a co dopiero matka pchająca dość spory wózek z "nadbagażem szczęścia" w środku. Krynica to bardzo piękne miasto i bardzo miło się po niej spaceruje, jednak powrót do ośrodka kojarzy mi się z mini maratonem z przeszkodami, który całkowicie obnażył moją kondycję, a raczej jej brak... Bogu dzięki Gabryś wspiera mnie zawsze w naszym wdrapywaniu się pod tę górkę, rechocząc radośnie jak żaba, ale pomimo tego, że jest tylko wózkowym pasażerem, wraca do pokoju tak zmęczony, jakby pokonał naszą trasę na własnych nogach.
po męczącym dniu i wyczynowym spacerku, Gabryś dosłownie pada z nóg 
Po pierwszym tygodniu turnusu z dumą mogę powiedzieć, że mój upór i walka o ten turnus były bardzo potrzebne, bo słuchanie po każdych zajęciach "Gabryś pracuje super", "jestem zachwycona współpracą z Gabrysiem", czy "w Biśkowym rozwoju nastąpiły ogromne zmiany" to miód na moje uszy i serce. 
Cieszę się tym bardziej, że Gabryś był bardzo osłabiony po czerwcowym chorowaniu. Nie pisałam o tym, ale był taki moment, że nawet nie chciał dotykać stopami podłoża, o staniu już nawet nie mówiąc, czym we mnie samej wywołał niemały kryzys. Bałam się o to, czy mój syn będzie w stanie się zmierzyć z wysiłkiem turnusowym. Okazało się, że zbyt wcześnie w niego zwątpiłam!
Dziękuję wszystkim, który przyczynili się do naszego wyjazdu na ten turnus, wpłacając środki na Biśkowe subkonto w Fundacji. Jestem pewna, że warto było.

cdn 

8 komentarzy:

  1. Witaj Justynko!
    Twój post jest bardzo optymistyczny. Cieszę się, że Gabryś zaczyna wszystkie zajęcia z uśmiechem na buzi. Najważniejsze, że robi postępy i jest to miód na Twoje serce... Justynko, Twoja praca, trud nie idzie. To bardzo cieszy.
    Życzę Wam wszystkiego najlepszego.
    Całuję i pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lusia tak naprawdę dopiero po kilku dniach dotarło do mnie że warto było walczyć o ten turnus. Szczerze mogę przyznać się że bardzo bałam sie tego jak będzie, taki turnus kosztuje 6 tys zł, więc możesz sobie wyobrazić że miałabym do siebie żal o ten swój straszny upór, o stracone pieniądze a przede wszystkim o wyczerpanego i wymęczonego Gabrysia. Kilka lat wstecz obiecałam sobie że nie pozwolę już na to by Gabryś ćwiczył ponad własne siły. A teraz cieszę się z każdej terapii i wierzę że efekty będą zaskakujące :)
      Lusia ściskam Cię bardzo serdecznie i ślę od nas moc całusów.

      Usuń
  2. Justynko, widok z balkonu przecudny.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lusia o to byśmy mieli po tej stronie pokój dzwoniłam i prosiłam kilka miesięcy wcześniej, kiedy brakuje sił na zejście na dół wieczór na balkonie jest wspaniałą nagrodą :)))

      Usuń
  3. Witaj Justyno! Wspaniały widok na Jaworzynę, a jeszcze wspanialszy jak Gabryś ćwiczy z radością. Widać, że robi to z animuszem i werwą. Gratulacje! Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda Andrzeju serce się raduje kiedy mogę obserwować te wszystkie terapie jego piękną pracę i uśmiech na jego buziaku, dla mnie to najcenniejsza nagroda. pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  4. Cdn? Mam się bać pani Matko? Hihi. Biniek jest pierwszym znanym mi dzieciakiem lubiącym turnusy. Ale dobrze. Od kiedy nosi brylki?
    Pozdrowionka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na turnusach tyle się dzieje, że wierzę że jeszcze bedzie o czym napisać ;) Binio lubi turnusy ale nie wszystkie :))) bywaliśmy na hardcorowych na ktore nie chciałby wrócić :P
      Okulary nosi od 8 miesiąca życia, tylko teraz trochę dojrzał i ich nie wyrzuca :) tzn do dziś tak było
      ściskam cię kochana :***

      Usuń