Długi był ten wczorajszy dzień 😱😱😱 choć wszystko było jak przed pierwszą operacją, no prawie wszystko 😕
Pobudka ciut świt, przemycenie maleńkiego jogurciku z odrobiną herbatki, kąpiel w dziwnym płynie i piżama pożyczona od Żwirka bądź Muchomorka, potem to już długie nerwowe oczekiwanie... na czczo... solidarnie wszyscy pościli przedoperacyjnie 😱😱😱
Na blok Gabryś ruszył chwilę po 16... wyczuł nasze przerażenie dlatego by przegnać nerwy starych pożegnał nas cudnym uśmiechem 😀😀😀
I długo nie wracał...
Doktorzy wyszli przed 20 i pożegnali nas twierdząc, że "wszystko poszło zgodnie z planem" .
A my dalej w tym stresie pod blokiem 😕😕😕 nie ma nic gorszego jak to oczekiwanie i ten czas który tam jakby stał w miejscu... strach, przerażenie, bezsilność...
Gabryś wrócił na chwilę przed północą, ech znów pani matka musiała zostawić go samego na noc 😥😥😥 Bogu dzięki dyżur miała niesamowita ciocia Kasia ❤❤❤
Rano trochę bólowo, trochę gorączkowo ale nasz doktor jest dobrej myśli, podobno to efekt uboczny drugiej operacji w tak krótkim czasie... Trzymajcie za nas kciuki i odmówcie czasem "zdrowaśkę" oby to już naprawdę była ostatnia prosta!