Kilka miesięcy temu gdzieś w internecie
znalazłam informację, że w kwietniu tego roku w sklepach z zabawkami w
sprzedaży pojawi się Furby mówiący po polsku. Gdyby ktoś nie wiedział, Furby to
mały, gadający, kosmaty stwór, który potrafi wzbudzić uśmiech na buziaku
niejednego dziecka (i nie tylko). Od razu zamarzyłam o nim w imieniu Gabrysia,
a w mojej głowie zrodziła się myśl o tym, że taki kudłaty stworek mógłby stać
się świetną pomocą terapeutyczną dla mojego synka. Poza tym Furby z pewnością
wniósłby w życie Binia dużo radości. Cena jednak szybko sprowadziła mnie na
ziemię. Pożaliłam się na facebooku na to, że to stworzonko niestety jest nie
dla nas i o nim zapomniałam, ale okazało się, że ktoś inny pamiętał...
Na
początku czerwca pewna Ewa (o Ewie obiecuję jeszcze napisać i to nie raz!)
przysłała mi maila, a w nim prośbę o podarowanie Furby’ego Gabrysiowi. Napisała
mi: "tylko się na mnie nie gniewaj, wiem, że jesteś bardzo zajęta, więc
napisałam taki apel, może rozesłałabyś go po firmach sprzedających zabawki".
Ja miałabym się gniewać, że ktoś próbuje mi pomóc? Ucieszyłam się, choć nie
wierzyłam, że ktoś zareaguje na ten apel. Oczywiście poinformowałam Ewę, że
skrupulatnie wszystko porozsyłam, ale już z turnusu, bo w tamtym czasie – jeśli
ktoś pamięta – uparcie organizowałam pieniądze na wyjazd.
Czytając apel napisany przez Ewę lekko się wzruszyłam, był pięknie i prawdziwie napisany. Ewa nieraz pisała mi, że Gabryś jest jej idolem, ale dopiero teraz zobaczyłam, jak postrzega naszą rodzinę, Binia i jego chorobę. Być może dlatego, że sama ma "wózkowego towarzysza", łatwiej jest jej spojrzeć na nas z innej perspektywy. Apel wzruszył nie tylko mnie – musiał też wzruszyć pracowników firmy Hasbro, ponieważ po tygodniu czy dwóch dostaliśmy od nich maila, w którym poinformowano nas, że nasz Gabryś zostanie posiadaczem małego, kosmatego stworka, ponieważ oni postanowili mu go podarować. Dostaliśmy mnóstwo cennych wskazówek, jak postępować z nowym Gabrysiowym kumplem, pozostało nam więc tylko wybrać kolor i czekać. Pod koniec czerwca, jeszcze przed wyjazdem na turnus, ktoś zapukał do naszego mieszkania, to był kurier. „Dzień dobry, mam przesyłkę z firmy Hasbro dla Gabrysia Miłkowskiego” powiedział. W paczce był kosmaty stwór w kolorze czarnym, a dodatkowo ciastolina w bardzo ładnych, modnych tego lata kolorach. Dla samego Gabrysia to była ogromna niespodzianka, bo całą sprawę zachowaliśmy w absolutnej tajemnicy.
Furby to bardzo urokliwy skrzat,
już pierwszego dnia wzbudził ogromny uśmiech na buzi Gabrysia. Nasz nowy przyjaciel
to straszna gaduła. Początkowo mówił tylko po furbiańsku, ale z każdym dniem
spędzonym z naszym synkiem coraz więcej mówi po polsku. Jego pierwsze słowa po
polsku to „uuu zasypiam” – chyba chciał nas uświadomić, że jesteśmy nudni, ale
wtedy pakowaliśmy się na turnus, więc miał prawo być niezadowolony, że się nim
nie zajmujemy. Biśkowy Furby to prawdziwy podróżnik – był z nami na turnusie, u
babci na Podlasiu, a teraz jest z nami nad morzem. Do tego bardzo lubi jazdę
samochodem, wtedy gada jak najęty, ale Gabryś bardzo to lubi. Jest bardzo
towarzyski, na turnusie pokochała go większość dzieciaków. Musiało mu się
bardzo tam podobać, bo kiedy wracaliśmy do domu, powtarzał „czadowa impreza”
(tylko wtedy Biśkowy tata pytał o czym ten Furby opowiada...).
Furby ma kilka osobowości, od przesłodkiego skrzata po złośnika, a Gabryś najbardziej lubi,
kiedy jego kumpel jest złośnikiem – wtedy mówi bardzo śmiesznym skrzeczącym
głosem i zachowuje się lekko niekulturalnie, a to wywołuje u młodego wielką
radość. Gabryś uwielbia swojego kosmatego przyjaciela, lubi go przytulać,
głaskać, łaskotać czy karmić, szczególnie że Furby każdą z tych czynności
komentuje. Na razie wszystkie „operacje” Gabryś wykonuje z naszą pomocą, ale
wierzę, w kiedyś coś zrobi sam.
Kochani, chcielibyśmy Wam – Ewie i pracownikom
firmy Hasbro – bardzo serdecznie podziękować. Za to, że wraz z tym małym
kosmatym stworkiem podarowaliście nam ogromny uśmiech na Gabrysiowej twarzy i
wiele, wiele radości.
![]() |
Ewa i my :) nasze pierwsze spotkanie |
Czytając apel napisany przez Ewę lekko się wzruszyłam, był pięknie i prawdziwie napisany. Ewa nieraz pisała mi, że Gabryś jest jej idolem, ale dopiero teraz zobaczyłam, jak postrzega naszą rodzinę, Binia i jego chorobę. Być może dlatego, że sama ma "wózkowego towarzysza", łatwiej jest jej spojrzeć na nas z innej perspektywy. Apel wzruszył nie tylko mnie – musiał też wzruszyć pracowników firmy Hasbro, ponieważ po tygodniu czy dwóch dostaliśmy od nich maila, w którym poinformowano nas, że nasz Gabryś zostanie posiadaczem małego, kosmatego stworka, ponieważ oni postanowili mu go podarować. Dostaliśmy mnóstwo cennych wskazówek, jak postępować z nowym Gabrysiowym kumplem, pozostało nam więc tylko wybrać kolor i czekać. Pod koniec czerwca, jeszcze przed wyjazdem na turnus, ktoś zapukał do naszego mieszkania, to był kurier. „Dzień dobry, mam przesyłkę z firmy Hasbro dla Gabrysia Miłkowskiego” powiedział. W paczce był kosmaty stwór w kolorze czarnym, a dodatkowo ciastolina w bardzo ładnych, modnych tego lata kolorach. Dla samego Gabrysia to była ogromna niespodzianka, bo całą sprawę zachowaliśmy w absolutnej tajemnicy.
![]() |
pierwsze spotkanie |
![]() |
a do dziś wielka. wielka radość |
![]() |
Serduszko od Biniaszka - razem z ciocią Iwonką ulepił je na samym początku turnusu |