"Nie ma zbyt wiele czasu by być szczęśliwym.
Dni przemijają szybko. Życie jest krótkie.
W księdze naszej przyszłości wpisujemy marzenia,
a jakaś niewidzialna ręka nam je przekreśla.
Nie mamy nawet żadnego wyboru.
Jeżeli nie jesteśmy szczęśliwi dziś, jak potrafimy być nimi jutro?
Wykorzystaj ten dzisiejszy dzień. Obiema rękami obejmij go.
Przyjmij ochoczo, co niesie ze sobą:
światło, powietrze i życie,
jego uśmiech, płacz i cały cud tego dnia.
Wyjdź mu na przeciw."
Phil Bosmans
No
i legliśmy w łóżku, od tygodnia nie wychylamy nosa poza jego teren... Znacie
to, piątek wieczór, stos planów na weekend, spacer, ćwiczenia z ukochaną ciocią
czy spotkanie z przyjaciółmi, a tu ktoś puka...?
-Kto tam?
-Choroba... /cholernie długa choroba.../
-Znowu, nie ma nas, drzwi zamknięte, klucz
zgubiony...
-Wlazła, nie pytała...
Nie
lubię, a wręcz nie cierpię takich dni, gdy choroba ustala plan działania,
zresztą chyba nikt nie lubi. A gdy patrzysz na opadające z sił dziecko, krew
cię zalewa. Temperatura, gil, paw, a przede wszystkim powikłania, to ostatnio
nasi kumple... W poniedziałek biegiem do lekarza – tam słyszę, że panikuję, że
wszystko jest dobrze, że gardło czyste, że osłuchowo też cichuteńko, a ten gil
to pewnie skutek przewiania, na które tak bardzo wrażliwy jest Binio. A to, że
nie sika przez cały dzień i noc, to też nic, na pewno mało pił i po prostu nie
miał czym, lekarz zawsze ma wytłumaczenie... Wracam do domu, po drodze
zastanawiam się, czy cieszyć się czy płakać, bo niby Binio nie jest chory, ale
przecież widzę, że jest bardzo słaby, witamina C raczej nie pomoże. Dodatkowo
znów naraziłam kasę NFZ-u na niepotrzebne wydatki. Jak zawsze bardzo
skrupulatnie przykładam się do zaleceń lekarskich, zdrowia dziecku to jednak
nie przywraca. Jest środa, Monia podpowiada mi, że jest coś takiego jak
kroplówka doustna – przy odwodnieniu jak znalazł (po każdej chorobie, a widzę,
jak te ostatnio bardzo osłabiają Binia, pytam lekarza o kroplówkę, nigdy –
oczywiście – nie trzeba). Lecę do apteki, tam zakupuję cudowny środek,
dodatkowo otrzymuję ogrom informacji na temat tego specyfiku i jego działania.
Wychodząc, sprawdzam szyld, czy ja na pewno byłam w aptece, bo czuję się,
jakbym była u lekarza. Bo na pewno taki zasób wiedzy powinnam wynieść z jego gabinetu.
Końcówkę tygodnia spędzam ze strzykawką w ręku, ale nie robię zastrzyków.
Regularnie, co kilka godzin, nawet w nocy, kropla po kropli, wciskam Biniowi
zakupiony preparat o dość mdłym, słono-jabłkowym smaku. Po jednym dniu widzę
poprawę, po kolejnym jeszcze większą, a co najważniejsze, pojawia się regularny
sik. A więc kroplówka była potrzebna. Zza rogu wychodzi jednak kolejna zmora...
Okazuje się, że jelita się zastały i to, co zalega, bardzo dokucza Biniowi.
Bardzo. A już widziałam noc, całą przespaną... I tak oto zaczął się kolejny
chorowity tydzień, choć widzę maleńki promyczek słońca w tym całym
chorybzdowie. Odwołaliśmy oczywiście wszystkie ćwiczenia wyjazdowe, te w domu
odwołujemy cyklicznie. Przed nami jeszcze seria badań, które musimy przejść, dla
naszej pewności, że Gabryś wraca do formy. Cóż mogę dodać? Zima idzie, co nas
wcale nie cieszy. Może znajdzie się ktoś, kto zabierze nas tam, gdzie przez
najbliższe pół roku będzie świecić słońce?
Pozdrawiam, „panikara”
ps.: Anonimowy – to wpis dla Ciebie. Żeby nie było, że tu, na blogu, ubarwiam nasze życie.
Binio to bardzo silne dziecko dać to było po jego osiągnięciach. No i ma wspaniałą mamę :) Dlatego na pewno szybko wyzdrowieje i wróci do jeszcze lepszej formy niż przed chorobą. Trzymam kciuki! Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńTo prawda Andrzeju, że Binio to silne dziecko, ale też widzę że coraz gorzej znosi choroby, a one coraz bardziej obdzierają go z sił, Bogu dzięki już jest lepiej, został jakiś minimalny gil, ale to juz z górki :))) dzięki za wsparcie i pozdrawiam J.
UsuńŻe co robisz? Ubarwiasz? Nie po prostu "gratuluję Anonimowemu głupoty i braku taktu. Brak słów. Będzie dobrze. Badania nic nie wykażą złego! Trzymaj się dzielna
OdpowiedzUsuń:*
że ubarwiam bloga, że życie takiego rodzica jak ja jest przesrane a ja ubarwiam rzeczywistość... wiesz, że rzadko pisze o chorowaniu, bo każdy choruje, mi od początku chodzi o inny aspekt... o to że ograniczenia są w naszych głowach a my jeśli tylko chcemy możemy sprawić, że nasze dziecko będzie szczęśliwe mimo swojej niepełnosprawności :))) ściskam Ewa
UsuńWiesz, że za drugie zdanie - to o głowach - Cię uwielbiam. Mam nadzieję, że tymi słowami anonimowemu odpowiedziałaś? :-) Ciepłe uściski
UsuńEwo uczę się :))) od Ciebie też!
UsuńJustyna, ja też już usłyszałam kiedyś, że ...manipuluję czytelnikami, bo pisze nieprawdę. Głupota ludzka granic nie zna. Pisz o cudownym Gabrysiu widzianym oczami matki a nie lekarzy, Biniaszku, który dla Ciebie jest najwspanialszym dzieckiem na świecie!
UsuńZdróweczka:*
Wiesz .... Justyna właśnie sobie tak myślę o naszym życiu,ile jeszcze mamy mieć sił aby to życie unieść? trwamy, wykonujemy z miłości, to co do nas należy i za chwilę choróbsko osłabia jeszcze nasze ukochane Dziecko..... Gabryś, Justyś sił, energii, ciepłych myśli i precz choróbska, aby choć troszkę móc być zdrowym
OdpowiedzUsuńAnia sama czasem sama się zastanawiam się jak my to wszystko dźwigamy, skąd siły, nie wiem, ale dobrze że są :))))
Usuńte troszeczkę to chociaż przez pół roku ;)
pozdrawiam
Biniaszku Zdrowiej!!!! Justyna nie ustawaj w sile. Zdalnie wysyłamy wam moc dobrej energii!!!!!!
OdpowiedzUsuńDziękujemy Ewcia :*** tęsknimy i ściskamy!!!
UsuńBiniu zdrowiej ,Justynko sily ,milość a masz jej cale zasoby dają Ci tę silę ,jestem z Wami myslami i sercem .
OdpowiedzUsuńdziękujemy i pozdrawiamy
UsuńWracajcie do zdrowia dziewczyny :-)
OdpowiedzUsuńpowolutku wracamy :)))
UsuńGorący buziak od cioci na wzmocnienie :)
OdpowiedzUsuńBuziak pomógł bo jest lepiej :)))
UsuńJustynko, doskonale wiesz, że Gabryś zrobił ogromne postępy...Przypomnij sobie ubiegły rok. Nękały Go choroby. Zamartwiałaś się. Kochanie, to normalne. Martwisz się o swoje ukochane dziecko...Gabryś jest silny. I z tej choroby wyjdzie obronną ręką...Zobaczysz, wróci do formy przy Twojej pomocy. Jesteś wyjątkową Mamą.
OdpowiedzUsuńKochanie, martwię się o Ciebie. Wiem, jesteś silna ale ze zmęczenia padasz...
Życzę Tobie, Gabrysiowi i Robertowi zdrowia i dużo pozytywnej energii.
Ściskam:)
Lusia niestety to już kolejna choroba w tym roku, a Binio jak na złość jesienią choruje w każdym miesiącu, jest już bardzo, bardzo osłabiony a ja jak każdy rodzic chciałabym żeby szedł do przodu, a przecież leżąc w domu wiele nie osiągnie... musze znaleźć jakiś cud lek który go uodporni,
UsuńA ja to prawda jestem zmęczona i powiem Ci w tajemnicy że też jestem chora... nie da się mieszkać pod jednym dachem i nie podłapać bakterii
Lusia ściskam i przytulam
Tak mi przykro że Biniu choruje.Niestety zima idzie ja też się z niej nie cieszę.Pozdrawiam Was najserdeczniej i dużo zdrowia życzę:))))
OdpowiedzUsuńReniu, ja też, nie cieszę się z zimy, cóż jakoś to musimy przetrwać i wymyślić lek cud :))
Usuńściskam Cię serdecznie
Pani Justyno,
OdpowiedzUsuńzdrowiejcie szybko, dużo wytrwałości Wam życzę!
Może jako sąsiadka (pewnie niedaleka) mogłabym jakoś Wam pomóc?
z pozdrowieniami,
bw
Pani Basiu dziękuję!!!
Usuńi bardzo chętnie skorzystamy :))) gdyby coś
pozdrawiam serdecznie
Czy juz lepiej z Gabtysiem....
OdpowiedzUsuńMożna powiedzieć że tak, został jeszcze malutki poranny gil, ale badania wyszły dobrze, z nerkami wszystko dobrze, a bardzo się tego obawialiśmy
UsuńW tym tygodniu uruchamiamy się, powoli zaczynamy wychodzić na dwór by od przyszłego wrócić na zajęcia :)
pozdrawiam