Jesteśmy!
można powiedzieć, że cali i zdrowi. Witamy wszystkich noworocznie, dziękujemy
za Wasze życzenia, oczywiście wszystkie odwzajemniamy. Bardzo przepraszamy za
długą nieobecność, na naszym, a przede wszystkim na Waszych blogach –
przytłoczyła nas cała masa obowiązków, nie tylko tych przedświątecznych, ale i
noworocznych. Zaczęło się od chorowania, bardzo długiego, listopadowego
chorowania. Jak już wyzdrowieliśmy, całkowicie pochłonęła nas organizacja
kiermaszów świątecznych. Pieczenie i ozdabianie pierników, zdobienie bombek i
innych ozdób świątecznych oraz gromadzenie wielu innych cennych gadżetów, a
przede wszystkim organizacja tych wszystkich akcji zajęła nam bardzo dużo
czasu. W połowie grudnia przegoniliśmy to straszne choróbsko – pozostały nam
jeszcze skutki uboczne, ale dzielnie z nimi walczymy. Niestety, po każdej
poważnej dolegliwości jelita Gabrysia jakby stają w miejscu, dlatego musimy
długo walczyć, by przywrócić ich prawidłowe działanie. Ściślej mówiąc problemy
z jelitami są skutkiem nie tylko chorób, które Gabi tak naprawdę przesypia, ale
też leczenia padaczkowego i statusu Binia, tj. „dziecko leżące”. Może ktoś zna
jakieś magiczne sposoby na pobudzenie jelit do pracy? Będziemy bardzo wdzięczni
za wszelkie informacje! W połowie grudnia Binio wrócił na ćwiczenia do swojego
ukochanego „Elfa”. Jechał na zajęcia z ogromnym bananem na buzi, od czasu do
czasu coś do mnie gadał, jakby chciał mnie popędzić... Na starcie ciocię Kingę
od rehabilitacji postraszył swoimi rajstopowymi pająkami – ciocia boi się
pająków i kiedy tylko o tym wspomina, sprawia Biniowi ogromną radość. Ciocia
Ola jak zawsze bardzo dużo wymagała, ale ręka Gabrysia (cała w stempelkach!)
pokazuje, że nasze dziecko dzielnie dotrzymuje kroku jej poleceniom. Ciocia już
dawno wprowadziła Biniowi stempelkowy system motywacyjny, co bardzo mu się
spodobało – szczególnie lubi, kiedy w domu razem liczymy, ile tych stempelków
się nazbierało.
Święta spędziliśmy rodzinnie na Podlasiu, a Nowy
Rok bardzo hucznie przespaliśmy. W domu, ale już sam początek stycznia minął
nam bardzo intensywnie. Dostaliśmy się na turnus rehabilitacyjny w Amicusie –
to ośrodek założony przez fundację, której podopiecznym jest Gabryś. O turnusie
napiszę w przyszłości. Dziś dodam tylko, że było bardzo intensywnie, bardzo
pracowicie i ciężko, ale też liczyłam na to, bo był to nasz drugi turnus w tym
ośrodku i wiedziałam, czego się spodziewać. Matce też nie było łatwo, codzienne
wstawanie przed 6... Jestem nocnym markiem, a jeszcze to przebijanie się w
godzinach szczytu na drugi koniec Warszawy to naprawdę „mission impasible”.
Daliśmy radę, ale moja internetowa aktywność w tym czasie była równa zeru, stąd
taka posucha na naszym blogu. Cali i zdrowi wróciliśmy na zajęcia w „Elfie”, z
czego Gabi bardzo się cieszy. Z przyczyn zdrowotnych (choć to raczej strach
przed złapaniem czegoś nowego), zrezygnowaliśmy z zimowego wyjazdu na turnus.
Może w marcu uda nam się wyjechać rodzinnie w góry, Biniaszek już przecież
zasłużył na odpoczynek. A dziś, dzięki życzliwości dyrekcji naszej szkoły, a w
szczególności dzięki pani dyrektor Ewie Adamskiej i z ogromną pomocą dzieciaków
oraz ich rodziców, organizujemy kolejny kiermasz. Serdecznie wszystkich zapraszamy.
A tak zmęczony skończył pierwsze po chorobie elfowe zajęcia |
Przed
świętami odezwała się padaczka. Nie wiemy dlaczego, może przez te codzienne
zmiany pogodowe? Skoki napadowe były drastyczne, a ilość napadów, które męczyły
Gabrysia, dochodziła od trzech do nawet pięciu na godzinę... Szybki telefon do
naszej pani doktor i zwiększamy leki. Pomogło, powiedzmy na chwilę, bo drobne i
częste napady ustały, ale ten poranny, wpisany w nasze życie praktycznie na
stałe, przybrał na sile. Niestety, leczenie padaczkowe można porównać do gry w
totka – nigdy nie ma pewności, że się uda... Pomimo napadów Gabryś bardzo
ambitnie ćwiczył, nawet dla mnie było to zadziwiające. Na dzień przed wigilią
Centrum „Elf” zostało otwarte specjalnie dla Gabrysia, w tym dniu odbyły się
tam tylko jedne zajęcia... Zajęcia pedagogiczne, ale za to jak pracowite,
stempelki nie zmieściły się na jednej dłoni...

Jako że jest
to wpis organizacyjny, przypominamy, że w tym roku również zbieramy 1% podatku.
Każdy, kto zechciałby wesprzeć naszego synka swoją magiczną jednoprocentówką,
proszony jest o wypełnienie swojego PIT-u tak jak w poniższym załączniku.
Rozpoczęliśmy nowy rok pełni zapału.
Mamy całą masę planów i marzeń związanych z rehabilitacją i osiągnięciami
naszego dziecka. Chcielibyśmy, aby nasz syn w najbliższym czasie skorzystał z
terapii w kosmicznych skafandrach Adeli w ośrodku Euromed, gdzie mógłby dalej
trenować stanie, a może nawet chodzenie, oraz by wyjechał na delfinoterapię,
która jak żadna inna terapia daje naszemu dziecku ogromną szansę na poprawę
koordynacji ruchowo-wzrokowej czy też samego widzenia. Na noworocznym turnusie
dowiedzieliśmy się, że teraz dla Gabrysia najważniejsza jest rehabilitacja,
mająca na celu skorygowanie skoliozy „mechanicznej”, która powstała u niego na
skutek napadów padaczkowych. Jeżeli w ciągu najbliższych lat (2 lub 3) nie uda
nam się zahamować tego procesu, Gabryś będzie musiał przejść operację
kręgosłupa. Jako rodzice jesteśmy świadomi, że rekonwalescencja po takiej
operacji może być bardzo trudna, a wręcz boimy się, że Gabryś może w dużej
mierze stracić to, co udało się wypracować dotychczas. Skorygować te nieprawidłowości
możemy tylko kilkakrotnie zwiększając ilość miesięcznych zajęć
rehabilitacyjnych Gabrysia, ale koszt tej zmiany dla nas jest ogromny, dlatego
będziemy wdzięczni każdemu, kto w rubryce „cel szczegółowy” swojego PIT-u
postanowi wpisać dane Gabrysia.