🌠🎄 😇Dzisiaj jest ten rodzaj ciszy,
Że każdy wszystko usłyszy
I sanie w obłokach mknące
I gwiazdy na dach spadające.
A wszędzie to ufne czekanie
... Czekajmy Niech CUD się stanie...”
Cudu spełniającego pragnienia serca,
Wesołych i magicznych świąt, dobrego świątecznego czasu 😇 🎁🎄
sobota, 24 grudnia 2016
niedziela, 4 grudnia 2016
po 1 procentowo
Jest taka
wdzięczność kiedy chcesz dziękować
lecz
przystajesz jak gapa bo nie widzisz komu
a przecież
sam nie jesteś płacząc po kryjomu
Niewidzialny
jest z Tobą co jak kasztan spada
jest taka wdzięczność kiedy
chcesz całować
oczy włosy niewidzialne ręce
powietrze deszcz co chlapie
zimę saneczki dziecięce
dom rodzinny co spłonął z
portretem bez ucha
rozstania niby przypadkowe
kiedy żyć nie wypada a umrzeć
nie wolno
jest taka wdzięczność kiedy
chcesz dziękować
za to że niosą ciebie
nieznane ramiona
a to czego nie chcesz
najbardziej się przyda
szukasz w niebie tak tłoczno
i tam też nie widać
Jan Twardowski

Fundacja Dzieciom "Zdążyć z Pomocą" zakończyła księgowanie jednoprocentówek za 2015 rok.
Dziękujemy wszystkim, którzy kolejny bądź pierwszy raz przekazali swój 1% na rehabilitację Gabrysia. Dziękujemy również tym, którzy włączyli się w akcję rozpowszechniania naszego apelu - rodzinie, przyjaciołom, bliższym i dalszym znajomym, ale również wszystkim tym, którzy dla nas pozostaną anonimowi, a mimo to obdarzyli nas swoim ogromnym zaufaniem.
Wszystkie zgromadzone środki zostaną przekazane na regularną rehabilitację Gabrysia. Dzięki intensywnej rehabilitacji - i na przekór wyniszczającej go chorobie - Gabryś, choć małymi kroczkami, wciąż robi postępy, niestety w ostatnich latach zaliczyliśmy ogromny regres, ale rehabilitacja i spotkania z ukochanymi terapeutami dają naszemu dziecku ogromną radość, a my widzimy tego efekty, dlatego tym bardziej jesteśmy wszystkim wdzięczni - dzięki Waszemu wsparciu Gabryś ma dostęp do regularnych zajęć.
Chcielibyśmy podziękować każdemu z Was osobno, chociaż wysyłając "uśmiechnięte zdjęcie" Gabrysia, niestety ze względu na ochronę danych osobowych Fundacja nie udostępnia nam danych osób przekazujących 1% dla naszego synka, dlatego podajemy chociaż listę US z których wpłynęły środki na subkonto Gabrysia: US Biała Podlaska, I i II US w Białymstoku, US Bielsk Podlaski, Us Busko-Zdrój, US Chorzów, US Chrzanów, US Częstochowa, US Ełk, US Gdańsk, US Grodzisk Mazowiecki, US Hajnówka, US Iława, US Inowrocław, US Konin, US Legionowo, US Legnica, I US Lublin, US Łódź Górna, US Łuków, US Mińsk Mazowiecki, US Nakło nad Notecią, US Otwock, US Ostrołęka, US Piaseczno, US Poznań Jeżyce, US Pruszków, US Puławy, US Racibórz, I US Radom, US Siedlce, US Siemiatycze, US Sokółka, US Stalowa Wola, US Starachowice, US Warszawa Bielany, Bemowo, Mokotów, Praga, Targówek, Śródmieście, Ursynów, Wawer, Wola, US Wodzisław Śląski, US Wołomin, US Wysokie Mazowieckie, US Wyszków, Us Żyrardów.
Jeszcze raz wszystkim DZIĘKUJEMY
<3
<3
<3



czwartek, 22 września 2016
turnusik
W pierwszej połowie tego roku opisywałam Wam ścieżki jakie musiałam wydeptać za jednym, jedynym maleńkim dofinansowaniem do turnusu rehabilitacyjnego. Przypomnienie tu.
Potruchtałam, pozbierałam, złożyłam i zapomniałam...
Po miesiącu, a może nawet dwóch pan Gabriel otrzymał pismo, w którym wielce miłościwie nam panujący WCPR poinformował nas, że w tym roku jedziemy na turnus. Tak, bardzo się ucieszyliśmy. HURA!!!
I pani matka zaczęła myśleć, że operacja, że dieta, że kupa... i że nie poradzi sobie z tym z dala od domu... i tak dofinansowanie trafiło do szuflady, musiało czekać na lepsze czasy :/.
Przyszły lepsze dni, odkurzyliśmy szufladę i od poniedziałku delektujemy się ogromną ilością jodu, szumem morza, spokojem zatoki, ciepłem słoneczka i znikomą ilością rehabilitacji... Na to również nie narzekamy, cieszymy chwilami, które dane nam jest spędzić w tym niesamowitym miejscu, Gabrysiowi po ostatnich dwóch latach należy się taki odpoczynek, sen z cieplutką borowinką na plecach, te wszystkie przedreptane kilometry, plażowanie w kocu do samego wieczora, do morza nie wchodzimy ;) a zaraz po powrocie do domu wracamy do pracy- pierwszy od operacji rehabilitacyjny turnus - fizyczny, znów będzie intensywnie... i ciężko...
Potruchtałam, pozbierałam, złożyłam i zapomniałam...
Po miesiącu, a może nawet dwóch pan Gabriel otrzymał pismo, w którym wielce miłościwie nam panujący WCPR poinformował nas, że w tym roku jedziemy na turnus. Tak, bardzo się ucieszyliśmy. HURA!!!
I pani matka zaczęła myśleć, że operacja, że dieta, że kupa... i że nie poradzi sobie z tym z dala od domu... i tak dofinansowanie trafiło do szuflady, musiało czekać na lepsze czasy :/.
Przyszły lepsze dni, odkurzyliśmy szufladę i od poniedziałku delektujemy się ogromną ilością jodu, szumem morza, spokojem zatoki, ciepłem słoneczka i znikomą ilością rehabilitacji... Na to również nie narzekamy, cieszymy chwilami, które dane nam jest spędzić w tym niesamowitym miejscu, Gabrysiowi po ostatnich dwóch latach należy się taki odpoczynek, sen z cieplutką borowinką na plecach, te wszystkie przedreptane kilometry, plażowanie w kocu do samego wieczora, do morza nie wchodzimy ;) a zaraz po powrocie do domu wracamy do pracy- pierwszy od operacji rehabilitacyjny turnus - fizyczny, znów będzie intensywnie... i ciężko...
Pozdrawiamy i uśmiechy przesyłamy :) :) :)
czwartek, 25 sierpnia 2016
Turnus - Gabryś wspomina
Kochane ciocie i drodzy
wujkowie!
Dziś Wam napiszę, co u
mnie słychać, bo mama to jak zwykle zajęta a u mnie tyle ostatnio się
wydarzyło.
Bardzo dziękuję Wam
wszystkim, że kibicowaliście mi w trakcie mojego pobytu w CZD - mama mi wszystko mówiła :), dziś już powoli wracam do formy po operacji, dużo śpię, staram się zdrowo i regularnie
jeść, często balkonuję, a jak mama znajdzie jeszcze chwilę w tym wszystkim to
spacerujemy. Bardzo tęsknię za liodami i innymi smakołykami, ale mama ciągle
tylko powtarza dieta, dieta i qupa, a przecież robię, co mogę. W lipcu wróciłem
na rehabilitację do Dzielnego Misia i mama widząc, że radzę sobie nieźle od
razu wymyśliła turnus, a ja na sam dźwięk słowa rehabilitacja robię się taki senny,
że ojej... Szczerze to wolałbym pojechać na urlop:/.
W połowie lipca, w
niedzielę ruszyliśmy z mamusią w drogę, nie było jakoś daleko, ale strasznie wysoko,
bo mama dość długo jechała pod górę i szczerze to mam wrażenie, że
zamieszkaliśmy na totalnym odludziu : / bo wokół nas nikogo nie było, dopiero
na stołówce spotykaliśmy ciocie i inne dzieci i na zajęciach oczywiście. Mama
nic mi nie mówiła, ale chyba wyjechaliśmy za granicę, bo ciocie na spotkaniu
powitalnym rozdały wszystkim dzieciom paszporty, a po każdych zajęciach
zbieraliśmy w nich wizy... Więc wyobraźcie sobie jak wszystkie dzieci musiały
się starać, dopiero po zebraniu wszystkich wiz mogły wrócić do domu.
Ja sam ciężko pracowałem, no starałem się:) miałem dwie super ciocie od basenu, aż trzech neurologopedów, dwie psycholożki, ciocię od terapii ręki, integracji sensorycznej i jeszcze jedną od AAC. I choć ciocia Gabi obiecała mi, że tak jak w zeszłym roku będę miał dużo mniej zajęć niż inne dzieci, to jak tak liczyłem i liczyłem to wydaje mi się, że coś chyba ciocia mi naściemniała z tą ilością...
Ja sam ciężko pracowałem, no starałem się:) miałem dwie super ciocie od basenu, aż trzech neurologopedów, dwie psycholożki, ciocię od terapii ręki, integracji sensorycznej i jeszcze jedną od AAC. I choć ciocia Gabi obiecała mi, że tak jak w zeszłym roku będę miał dużo mniej zajęć niż inne dzieci, to jak tak liczyłem i liczyłem to wydaje mi się, że coś chyba ciocia mi naściemniała z tą ilością...
Najbardziej
lubiłem zajęcia na basenie. Ciocia Asia to moja miłość już od kilku lat :) z
nią na basenie robiłem już wszystko - pływałem, nurkowałem a nawet spałem,
ciocia jest zawsze taka cieplutka aż miło się do niej przytulić, a w jej
ramionach od razu zasypiam. W tym roku pracowaliśmy nad przywróceniem
moich dawnych umiejętności (po zeszłorocznym szpitalu zapomniałem jak się robi
różne rzeczy...), zaczęliśmy od nauki robienia ppfffff ppfffff do wody i
powolnego zanurzania, potem to zanurzaliśmy się coraz głębiej i głębiej, aż po
sam nos, aż pod koniec turnusu wróciliśmy do nurkowania, a ja byłem taki
dzielny, że nawet odrobiny wody się nie napiłem, choć kiedyś nurkowaliśmy z
ciocią to więcej i dłużej. Ale mama ciągle powtarza, że jest bardzo dumna i
szczęśliwa, bo powolutku odrabiam straty.
czasami na basen przychodziła ciocia Ewelina :) ale było wesoło |
a może dziś nic nie będziemy robić? |
![]() |
jednak się nie udało nic nie robić :/ nurking |
mogę nurkować ale będziesz mnie pilnować :/ |
Ciocia
Ania pracowała ze mną metodą Watsu, to metoda, która łączy ze sobą relaks
(elementy masażu shiatsu) i rehabilitację w wodzie. Pomijając te wszystkie
regułki ta metoda to totalna rozkosz, przespałem wszystkie zajęcia, mama
stwierdziła, że chyba coś we mnie jest z delfinka, bo nie dość, że jestem taki
super to wodzie mógłbym mieszkać i czuję się jak rybka :) a ciocia Ania dodała,
że do tej metody jestem najlepszy na turnusie. Nie wiem czy ktoś z Was
kiedykolwiek próbował, ale sen w wodzie bardzo regeneruje. Musicie poprosić
mamusię może napisze Wam coś więcej o tym całym Watsu.
Mama
od mojej ostatniej operacji marzy by sprawność mojej buzi wróciła, bym jadł tak
jak kiedyś, czyli żebym odgryzał, przeżuwał i przełykał - sprawniej, a do tego
bym znów pił z kubka i ze słomki, ale ja się boję rurek po tych wszystkich
intubacjach i respiratorach i nie wiem czy kiedykolwiek odważę się zaciągnąć w
silikonową rurkę :/. Właśnie, dlatego wpadłem pod opiekę aż trzech logopedów,
dodam, że męczyli mnie niemiłosiernie :/ ciocia Gabi i wujek Bartek codziennie
maltretowali moją buzię Moralesem, niektóre sekwencje tego masażu nie są przyjemne,
dlatego broniłem się jak mogłem, zasłaniałem ręką, odkręcałem buzię, odpychałem
ich a nawet chciałem uciec... ale co ja mogę taki malutki. Ciocia Gabi zna mnie
już prawie dekadę i doskonale wie, czego nie lubię, a potem zawsze przekupuje mnie
buziakami i weź tu się na nią gniewaj...
Wujek Bartek zarażał mnie swoim
spokojem, szczerze to nie wiem jak on to robił, że nawet nie zdążyłem się
zdenerwować i było już po masażu.
Ciocia Ewelina przekupiła mnie swoim
aksamitnym głosem, do dziś zastanawiam się skąd ona wiedziała, że ja lubię
zajęcia śpiewane, bo jak już zaczarowała mnie tym śpiewaniem to wciskała we
mnie picie, z kubka, to był podstęp... ale dość efektowny, bo z nadal z dużą niechęcią,
ale coraz częściej podpijam z kubeczka.
Ciocia Ewelina to była super, do żucia
przemycała krówki ciągutki i dużo innych smakołyków, mama wtedy miała trochę
groźną minę, za to ja byłem bardzo szczęśliwy.
![]() |
wszystkie chwyty cioci Gabi - no prawie wszystkie :/ |
![]() |
ciocia odkryła, że lubię śliwki... |
wymęczyła... a na koniec ukradła buziaka |
Ciocia
Marlena od SI na turnusie Elfowym była pierwszy raz, zupełnie nie wiem
skąd wiedziała, co lubię i choć na pierwsze zajęcia trafiłem z fochem - bo były
bardzo wcześnie, to wracałem już z wielkim bananem na buzi i z niecierpliwością
czekałem na kolejne.
Kiedy ciocia Ewa wyjechała ciocia Ewelina przejęła kontynuację zajęć z AAC dopóki nie odpowiedziałem jej "dzień dobry" naciskając czerwony przycisk nie chciała zacząć swoich zajęć :/ |
totalny bunt na pokładzie :/ |
ale gdy mama obiecała lody... |
I,
żeby nie było, że turnus to tylko ciężka praca to opowiem Wam jeszcze o tej
rozrywkowej jego części, bo mama starła się zapewnić mi jak najwięcej atrakcji.
W połowie turnusu zabrała mnie na bal jaskiniowców, ale chyba trochę się
pomyliły jej epoki, bo trafiliśmy na sabat czarownic, ale czarownice przyjęły
nas do swojego grona jak swoich, a ja nawet na tym balu odnalazłem swoją Wilmę
i wtedy to już tańczyłem tylko z nią, no czasem tylko zazdrosna mamuśka mnie
porywała.
Innym
razem mama zabrała mnie do turnusowego kina, na film pt. "Deep love".
Mama mówi, że to film o najpiękniejszej i bezwarunkowej miłości, ale ja uważam,
że to film o marzeniach, przyjaźni i pasji, występuje w nim moja ciocia Asia
(właśnie ta od basenu), wujek Janusz i bardzo dużo, dużo wody. Ech ciocie i wujki,
jeśli nie oglądaliście, powinniście koniecznie zobaczyć ten film, my z mamą
oglądamy go, chociaż co dwa miesiące, zwiastun możecie obejrzeć tu.

Trochę Wam ponarzekałem, ale tak naprawdę turnus był super lubimy z mamusią wyjeżdżać na turnusy organizowane przez Elfociotki, bo dla mnie to zawsze bardzo dobry i ważny czas. Dziękuję wszystkim dzięki którym mogłem wziąć w nim udział.
Życzę Wam wszystkim udanych ostatnich wakacyjnych dni.
Ściskam Wam i same uśmiechy ślę
Gabryś.
sobota, 6 sierpnia 2016
Mecz
Nie od dziś wiadomo, że pani matka uwielbia naszych szczypiornistów, do jednego nawet wzdycha i to bardzo, pan ojciec też uwielbia, ale on kibicuje wszystkiemu co biega za piłką więc to nie ta sama miłość... Nasz Gabi chcąc nie chcąc zmuszony jest do domowego kibicowania, choć śmiem twierdzić, że w tej kwestii prawdziwą jest zasada "niedaleko pada jabłko od jabłoni". ;)


W piątek po ostatnich turnusowych zajęciach opuściliśmy Mąchocice, wiedziałam, że noc przespana w domu da Gabrysiowi dodatkową energię na następny dzień, a zależało mi bardzo na tym by Junior był w jak najlepszej formie. Przy sobotniej porannej kawie wyciągnęłam skitrane gdzieś głęboko bilety i poinformowałam swoich panów o planach na wieczór. Radość - to jedyny komentarz :). Niespodzianka się udała.
Popołudniu zebraliśmy parę potrzebnych gadżetów, coś do picia i do przekąszenia dla Juniora i hełomofony - nasz Gabi nie lubi tego dziadostwa, ale zawsze mamy je ze sobą na wszystkich głośnych imprezach. Wieczorem byliśmy już w Legionowie, wózek zostawiliśmy w samochodzie, ciężko byłoby przekomarzać się z nim w takim miejscu. Ochrona wpuściła nas na halę dobry kwadrans przed całą resztą publiczności, dzięki temu bezpiecznie zajęliśmy swoje miejsca :) i w zupełnej jeszcze wtedy ciszy mogliśmy podziwiać trenujących szczypiornistów a co niektórzy przyzwyczaić się do nowego miejsca.
Oczywiście nie obyło się bez napadu, ta menda nigdy nas nie opuszcza, ale Biniowi wystarczyło przytulić się do pewnego miejsca u własnej matki i zmęczenie ponapadowe szybko poszło w niepamięć.
A sam mecz to była mega dawka pozytywnych emocji, radość z kibicowania udzieliła się naszemu dziecku na całego, nasz syn razem z nami bił brawo, z naszą pomocą wymachiwał szczypiorem :D, ale przed oczami wciąż mam jego uśmiech, a raczej śmiech, by nie dopisać rechot po każdej strzelonej bramce, kiedy na hali rozlegał się gromki okrzyk GOOL.
Warto było :), dla tego uśmiechu zawsze jest warto!
Kto wie może to czas na PGE Narodowy :) albo chociaż na Legię!
Popołudniu zebraliśmy parę potrzebnych gadżetów, coś do picia i do przekąszenia dla Juniora i hełomofony - nasz Gabi nie lubi tego dziadostwa, ale zawsze mamy je ze sobą na wszystkich głośnych imprezach. Wieczorem byliśmy już w Legionowie, wózek zostawiliśmy w samochodzie, ciężko byłoby przekomarzać się z nim w takim miejscu. Ochrona wpuściła nas na halę dobry kwadrans przed całą resztą publiczności, dzięki temu bezpiecznie zajęliśmy swoje miejsca :) i w zupełnej jeszcze wtedy ciszy mogliśmy podziwiać trenujących szczypiornistów a co niektórzy przyzwyczaić się do nowego miejsca.
Oczywiście nie obyło się bez napadu, ta menda nigdy nas nie opuszcza, ale Biniowi wystarczyło przytulić się do pewnego miejsca u własnej matki i zmęczenie ponapadowe szybko poszło w niepamięć.
A sam mecz to była mega dawka pozytywnych emocji, radość z kibicowania udzieliła się naszemu dziecku na całego, nasz syn razem z nami bił brawo, z naszą pomocą wymachiwał szczypiorem :D, ale przed oczami wciąż mam jego uśmiech, a raczej śmiech, by nie dopisać rechot po każdej strzelonej bramce, kiedy na hali rozlegał się gromki okrzyk GOOL.

Kto wie może to czas na PGE Narodowy :) albo chociaż na Legię!
PS1. Oczywiście nasi Mistrzowie wygrali 36:26
PS2. Ulubieniec pani matki zaraz po powrocie z Rio, ogłosił zakończenie kariery :/ i serce pęknęło...
PS2. Ulubieniec pani matki zaraz po powrocie z Rio, ogłosił zakończenie kariery :/ i serce pęknęło...
środa, 20 lipca 2016
CZD kontroluje :)
Po prawie dwóch miesiącach od operacji, znów
przekroczyliśmy wrota CZD, nie lubimy tam wracać, bo któż lubi szpitale…, ale tym razem
Bogu dzięki czekały nas tylko badania kontrolne.
![]() |
Jaki jest Gabrysiowy stosunek do szpitali każdy widzi - lepiej to przespać :) |
Badania miały na celu sprawdzenie jak się miewa
zespolenie, polegały na zrobieniu wlewu z bardzo dużej ilości barytu (kontrast) oraz
obserwacji za pomocą aparatury RTG w chwili podania kontrastu, po dwóch
godzinach od podania, następnego dnia i dwie doby od wlewu – ostatni przypadek to
akurat w wyjątkowych sytuacjach, u Gabiego dość duża część barytu zadomowiła
się w jelitach, dlatego musieliśmy robić to czwarte prześwietlenie.
W zeszły czwartek odwiedziliśmy (wizyta w poradni)
naszą panią doktor, tą, która dokonała cudu zespolenia. Pani doktor osobiście jeszcze poszła zobaczyć
wszystkie nasze zdjęcia i wróciła z uśmiechem na twarzy. Otóż okazuje się, że
zespolenie jest wąskie nawet bardzo, ale ładnie pracuje, poza tym nie widać by
którakolwiek z części jelita sąsiadującego z zespoleniem była bardziej
obciążona, wniosek jest jeden całość ładnie zaczyna sobie działać, – co my,
rodzice codziennie widzimy i czujemy ;).
Następna wizyta kontrolna w listopadzie, więc
chyba nie jest źle ;)
W końcu powinniśmy przestać się stresować J choć to raczej mało
możliwe, przecież jest wąsko :/.
Subskrybuj:
Posty (Atom)