Ostatni
prawdziwie jesienny weekend spędziliśmy na Podlasiu - w Siemiatyczach. Minęły
już ponad dwa miesiące od naszych ostatnich odwiedzin u rodziców, a
Biniaszkowych dziadków, którzy coraz częściej dopominali się przywiezienia im
ich wnusia, dlatego podjęliśmy decyzję o krótkiej weekendowej wycieczce. W
telewizji zapowiadali piękną słoneczną pogodę, dlatego moja siostra Marta
przygotowała Gabrysiowi niespodziankę. Wszyscy o tym wiedzieli, tylko
Gabrysiowi nic nie mówiłam - niespodzianka to w końcu niespodzianka.
Naszą wizytę rozpoczęliśmy od spaceru naszą ulubioną trasą za miastem. Było pięknie - kolorowe liście mieniły się w promieniach słońca, od czasu do czasu szeleszcząc nam nad głowami. Bystrzejsze od mojego mężowskie oko wypatrzyło w lesie kilka prawdziwków, którymi las pachniał niesamowicie. I jeszcze te liliowe wrzosy (zdjęć z lasu nie będzie, bo zapomniałam zabrać na spacer aparat)...
Potem nasze kroki skierowaliśmy do nowego domu
cioci (Marta i jej rodzina są w trakcie przeprowadzki), po drodze zaglądając do
pierogarni na bardzo lubiane przez Binia pierogi (Binio rzadko cokolwiek lubi,
jeśli chodzi o jedzenie...), z pysznym farszem, dodam.
Naszą wizytę rozpoczęliśmy od spaceru naszą ulubioną trasą za miastem. Było pięknie - kolorowe liście mieniły się w promieniach słońca, od czasu do czasu szeleszcząc nam nad głowami. Bystrzejsze od mojego mężowskie oko wypatrzyło w lesie kilka prawdziwków, którymi las pachniał niesamowicie. I jeszcze te liliowe wrzosy (zdjęć z lasu nie będzie, bo zapomniałam zabrać na spacer aparat)...
Kiedy
dotarliśmy do cioci, nasz rodzinny ogniomistrz - "Maleńka" - kończyła
rozpalać ognisko, które było właśnie tą specjalnie przygotowaną dla Gabrysia
niespodzianką. Binio często uczestniczy w spotkaniach rodzinnych, nie tylko
tych przy ognisku czy grillu, ale to zostało przygotowane specjalnie dla niego.
Ciocia, usłyszawszy o Biniaszkowych poczynaniach, o jego stale rosnącym
zainteresowaniu światem i wszelkimi innymi nowościami, stwierdziła, że czas
najwyższy nauczyć go czegoś nowego, czegoś, dzięki czemu zawsze z radością
będzie do niej wracał. Gabryś piekł kiełbaski z moją pomocą. Kij był bardzo
ciężki, ale i tak sprawiło mu to ogromną radość. Szkoda, że nie chciał zjeść
przygotowanego przez siebie posiłku...
Z
wrażenia zasnął w swoim wózku, mimowolnie dogrzewając się ciepłem ognia. Był z
nami do późnego wieczora. Ponieważ październikowe noce są już dość zimne, opiekę nad Gabrysiem przejęła Paula - moja siostrzenica. Dzieci mojej
siostry (ma jeszcze synka - Matiego) zawsze fantastycznie zajmowały się moim
synkiem. Zawsze mogę zostawić go pod ich opieką i wiem, że jest bezpieczny.
Pewnie wiele by dały, żeby mógł się z nimi tak zwyczajnie pobawić, ale skoro nie
może, to oni zabawiają go sami różnymi zabawkami, czytają mu bajki, śpiewają
piosenki - robią wszystko, żeby młodszy kuzyn był z nimi szczęśliwy. Tamtego wieczora Gabrysia zainteresowało coś, z
czym chyba nigdy wcześniej się nie spotkał. Po tym, jak dzieci zabrały go do
domu, usłyszałam, że Gabryś pokrzykiwał radośnie, co jakiś czas wydając z
siebie donośne "aaaaa”, po czym rechotał jak żaba. Musiałam iść i
sprawdzić, co go tak bawi i okazało się, że bardzo mu się spodobał jego głos
niesiony echem po pustych - nie umeblowanych jeszcze - pokojach.
Gabryś był wyraźnie zadowolony z naszej wizyty
u Marty - możliwość spędzenia całego dnia na zewnątrz z wielkim domem na
wyciągnięcie ręki to dla niego luksus, dlatego od razu poinformowaliśmy Martę,
że wiosną podrzucimy jej nasze dziecko na weekend, a sami udamy się na jakąś
wycieczkę
Jestem ciekawa, kto wtedy byłby bardziej smutny?
Jestem ciekawa, kto wtedy byłby bardziej smutny?
Och Justyno, jak dobrze, że zdecydowaliście się na wyjazd. To dla Was duże odprężenie a Gabryś pobył przynajmniej na świeżym powietrzu.
OdpowiedzUsuńSpotkania z Rodziną jeszcze tak bliską, bardzo pozytywnie wpływają na wszystkich tym bardziej, że z utęsknieniem jesteście zawsze oczekiwani....
Justyno, wyczuwam, że cały czas czuwasz nad Gabrysiem. Powierzyłaś go opiece siostrzenicy a jeden nieznany dla Ciebie objaw( śmiech Gabrysia)a już idziesz sprawdzić co się dzieje...
Wielkie u Ciebie serce i odpowiedzialność ogromna jak serce dzwonu...
Ślę dla Gabrysia i dla Was ucałowania.
Życzę spokojnej, milej soboty i niedzieli.
Lusia
Lusia, to prawda że pilnuję Binia na każdym kroku tylko to trochę nadopiekuńczość... mam nadzieję że gdyby Gabryś był zdrowy nie byłabym taką toksyczną mamusią ;) ściskam Cię serdecznie
OdpowiedzUsuńSuper taki wypad połączony z ładowaniem "akumulatorów" na zimę. Gabryś podobnie jak Kuba lubi spać w Kimbie :) Pozdrawiamy
OdpowiedzUsuńGabryś słynie z podsypiania... Kimbe uwielbia, wcale się nie zdziwię jak pionizator zaadaptuje do spania, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńzyj z calych sil i usmiechaj sie do ludzi bo nie jestes sam spij,noca snij niech zly sen CIE nigdy wiecej nie obudzi teraz spij
OdpowiedzUsuń