Pisałam już o tym, jak pani Ania dzielnie zmaga
się z zajęciami rewalidacyjnymi Gabrysia. Z całą stanowczością muszę jednak
stwierdzić, że nauczycielka coraz bardziej mnie zaskakuje oraz utwierdza w
przekonaniu, że nasza decyzja o takim nauczaniu była jak najbardziej słuszna.
Pani Ania nie patyczkuje się z Biniaszkiem, bardzo dużo od niego wymaga, ale w
zamian zawsze przynosi ze sobą mnóstwo fajnych pomysłów i do tego świetnie
dogaduje się z Młodym. A to chyba najważniejsze. W piątek zabrała NAS na plac zabaw.
Wstyd się przyznać, ale do tej pory Binio rzadko bywał w takich miejscach. Nasz
główny cel, czyli postawienie Gabrysia na nogi, zupełnie wykluczył nasze
dziecko z posiadania zwykłego, normalnego dzieciństwa. Zamiast na plac zabaw my
biegaliśmy na rehabilitację. By stworzyć Gabrysiowi namiastkę przysługujących
mu wtedy spacerków, wracaliśmy piechotą z oddalonego od nas o jakieś 6 km
szpitala, w którym zaczęliśmy się rehabilitować. Potem było już tylko gorzej...
zamiast huśtawek - bujanie na SI lub takie domowe, w kocu. Nie zaprzeczę -
Binio to lubił. Zamiast chodzenia do piaskownicy, z piasku korzystaliśmy na
turnusach nad morzem. Czasem próbowaliśmy zaspokoić "piaskowe
potrzeby" Gabrysia domowymi sposobami - były kąpiele w kaszach, fasolach, makaronach
czy nawet zebranych na nadmorskiej plaży kamieniach. Nie ma co - wymarzone
dzieciństwo.
Spodobał mi się pomysł pani Ani, szczególnie że
pogoda dopisała, a Gabryś wyjątkowo się cieszył, że tego dnia zajęcia miały
odbywać się na dworze. Pewnie liczył na to, że w związku z tym będzie miał
labę... a tu wielkie zdziwienie.
Na pierwszy ogień poszła huśtawka. Ale nie było
wcale tak pięknie - huśtawka w niczym nie przypominała wygodnego siedziska w
wózku, więc zaczęliśmy od wielkiego buntu. Kiedy w złości Gabryś zsunął się w
dół, stała się rzecz niesamowita...
Gabryś nogami szukał podłoża i próbował tymi
nogami się odpychać.
Po dostosowaniu pupy do siedziska i przyjęciu
wygodnej pozycji zrobiło się naprawdę różowo - sam pan huśtający się był
przeszczęśliwy.
Po huśtawce przyszedł czas na zabawę w piasku i
na piaskownicę. Gabryś siadł z panią Anią i szybko nazbierał piasku w rączki,
po czym, próbując wykorzystać chwile naszej nieuwagi, chciał go zjeść...
Wcale nie jadłem piasku, ja tylko tak spróbowałem ;) |
Później sprawdzaliśmy się w siadzie na brzegu huśtawki, to nie było takie fajne bo Gabryś ze złości przygryzał paluchy.... |
No to jedziemy ;) |
Na koniec pozostała na zjeżdżalnia, z której
Binio zjeżdżał z mamusią... (dodam, że zjeżdżalnia wciąż jest cała i zdrowa,
nadal stoi na swoim miejscu).
Ale One mnie dziś wymęczyły :P |
Na koniec, po wszystkich radościach, muszę
powrócić do tematów trudnych i przyziemnych. Myślałam, że temat szkoły mamy już
z głowy, nauczanie nabiera tempa, liczyłam, że w spokoju podejmiemy dalsze
decyzje... Przypadkowo dotarło do mnie pismo wystosowane przez Zastępcę
Burmistrza Dzielnicy Praga Południe do Biura Edukacji i Rzecznika Praw Dziecka
- pismo to dostała również moja koleżanka Justyna, która zareagowała w naszej
sprawie. Zrobiła to po to, by nam pomóc!
Pismo nie było zaadresowane do mnie, dlatego nie mogę opublikować jego treści na blogu, jednak postanowiłam skomentować ostatnie zdanie z tego pisma, w którym zostałam posądzona o przedstawienie nieprawdziwych informacji.
Mój komentarz:
Blog powstał po to, by opisać historię Gabrysia, dla nas, ale również dla tych którzy nam pomagają. Chcielibyśmy, żeby wiedzieli co robimy by pomóc Gabrysiowi. A przede wszystkim opisując to wszystko wierzę, że Gabryś kiedyś to przeczyta i nawet jeśli nie osiągniemy upragnionego celu, będzie wiedział, że zawsze o niego walczyliśmy. Wszystkie treści zawarte tutaj opisują nasze przeżycia, to, co wydarzyło się w naszym życiu. A przede wszystkim - wszystko, co tu opisuję, jest PRAWDĄ.
Na przyszłość przed wydaniem jakiegokolwiek osądu
proszę o kontakt ze mną.
Mama, tylko dlaczego tak późno?? Dziecko szczęśliwe będzie się lepiej rozwijać. przynajmniej raz w tygodniu masz z Gabrysiem aktywnie bawić się na placu zabaw!
OdpowiedzUsuńsama niestety nie dam rady, Gabryś jest duży i wiotki, ciężko jednej osobie włożyć go np. do huśtawki,to musiałby być dobrze dostosowany do nas plac zabaw -a tych jest mało,
OdpowiedzUsuńbabci na miejscu brak, a tata ciągle w pracy ale obiecuje poprawę ;)
Zdjęcia Binia cudne!!!:)
OdpowiedzUsuńJustyna..zrobiło mi sie cholernie smutno po przeczytaniu tłustego druku.
Boże, czy niektórzy ludzie nie mogą pojąć , że DOŚĆ macie trosk?????? O co chodzi?????? Niech to sie wreszcie skończy.. Tego życzę Wam z całego serca.
Aga dla mnie śmieszne jest to że ktos kto napisał takie pismo nawet nie raczył się ze mną skontaktować... a przecież jestem stroną w tej całej sytuacji... mam nadzieje jednak że jakos to się wyciszy - i oby jak najszybciej!
OdpowiedzUsuńŚwietnie jest ten artykuł. Mam nadzieję, że będzie ich więcej.
OdpowiedzUsuń